Pięknego, sobotniego poranka obudził mnie natrętnie dzwoniący telefon. Z jękiem zwlokłam się z łóżka i podreptałam do stolika, na którym leżał aparat. Zaspanymi oczyma zerknęłam na wyświetlacz, na którym widniało imię mojego brata. Uśmiechnęłam się w duchu i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Obudziłem Cię, prawda? - Zaczął pierwszy.
- O tej godzinie, zwłaszcza w sobotę normalni ludzie jeszcze śpią. - W połowie zdania przerwało mi ziewnięcie.
- Yyy jest 10 siostrzyczko. - Zaśmiał się Włodarczyk.
- Co? - Przetarłam oczy i ze zdziwieniem spojrzałam na wiszący na ścianie zegar. - Faktycznie. Ale to niczego nie zmienia, chcę spać to śpię.
- Zawsze robisz co chcesz. - Wiedziałam, że uśmiechał się wypowiadając te słowa.
- Racja. - Także się uśmiechnęłam. - Coś się stało, że dzwonisz?
- Chciałem Ci życzyć tylko miłego dnia. - Odezwał się po chwili miękko.
- Kochany, młodszy braciszek dzwoni życzyć mi miłego dnia? - Zaśmiałam się głośno. - No Wojtuś, przechodzisz samego siebie.
- Człowiek dzwoni, chce być miły, a Ty jak zawsze wredna. - Mruknął urażony. - I to, że urodziłaś się pierwsza, nie oznacza od razu, że jesteś starsza!
- Skoro urodziłam się pierwsza, to chyba oznacza, że jestem starsza, prawda? - Zapytałam słodko.
- Nie chwytaj mnie za słówka. - Wyobraziłam sobie jego minę w tym momencie i ledwo powstrzymałam śmiech. - Skoro taka jesteś to kończę.
- Oj no Wojtuś...
- Mam trening mała. Muszę iść czy chcę, czy też nie. Trzymaj się.
- Zawsze chcesz. - Parsknęłam śmiechem. - Powodzenia na meczu.
- Będziesz oglądała? - Zapytał z nadzieją.
- Będę. - Odparłam po chwili.
- Cieszę się. - Wiedziałam, że był z tego faktu zadowolony. - To pa.
- Wojtuś? - Zatrzymałam go jeszcze.
- Tak?
- Miłego dnia. - Powiedziałam cicho.
- Kocham Cię siostrzyczko. - Odparł wesoło i rozłączył się.
Z uśmiechem na ustach odłożyłam telefon i przeciągnęłam się. Faktycznie było już późno, więc trochę pospałam. Nie miałam sobie tego jednak za złe. Przez ostatni czas ciężko pracowałam, aby zaliczyć studia we wcześniejszym terminie. Chciałam mieć to już z głowy i móc rozpocząć pracę.
Ciążyło mi to, że musiał mnie utrzymywać Wojtek. Nie chcieliśmy korzystać ciągle z pieniędzy, które pozostawiła nam mama. I tak wydaliśmy dużo po tym, jak ojciec nas zostawił. Mieliśmy duży dom, a niestety rachunki za taką posiadłość wychodziły nie małe. Budynek był na tyle duży, byśmy mogli mieć z Wojtkiem osobne piętra. Parter przerobiliśmy na ogromny salon, oraz kuchnię połączoną z jadalnią. Wystrojem zajęłam się sama, mój braciszek zupełnie nie miał do tego ręki.
W końcu otrząsnęłam się z rozmyśleń i swoje kroki skierowałam w stronę okna. Podciągnęłam rolety do góry i uchyliłam lekko balkon. Do pomieszczenia od razu wpadło chłodne powietrze. Wzdrygnęłam się, jednak nie zamknęłam drzwi. Chciałam aby pokój trochę się wywietrzył.
Z tą myślą udałam się do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Gorąca woda obudziła mnie całkowicie. Owinięta szczelnie ręcznikiem zeszłam na sam dół i poczłapałam do kuchni. Otworzyłam małą szafkę, do szklanki nalałam soku i zanurzyłam usta w chłodnej cieczy. Rozkoszowałam się chwilę ulubionym smakiem.
Po chwili sięgnęłam do lodówki i wyciągnęłam z niej dwa jajka. Włożyłam je do wrzącej wody, którą wcześniej ugotowałam i nastawiłam zegarek na 4 minuty. Nabrałam ochoty na jajka na miękko i postanowiłam spełnić zachciankę. Wiedząc, że nie mam za dużo czasu pobiegłam prędko na górę. Po drodze jak zwykle przeklinałam się w myślach, że przypadło mi najwyższe piętro. Wojtek był niestety szybszy przy podziale domu, jaki dokonaliśmy kilka miesięcy po odejściu ojca. Nie miałam z tym problemu, przynajmniej na początku. Lubiłam przesiadywać na parapecie i przyglądać się zamierającemu na noc miastu. Taki widok Bełchatowa niejednemu zapierał dech w piersiach. Sama byłam jedną z tych osób. Lubiłam patrzeć bezmyślnie w przestrzeń, lubiłam roztrząsać "co by było gdyby", lubiłam marzyć. Taka już po prostu byłam.
W sypialni zamknęłam wcześniej otwarty balkon i migiem poszukałam w szafie odpowiednich ubrań. Musiałam odbyć swój codzienny, poranny kierat i zaraz po śniadaniu wybierałam się pobiegać. Zerknęłam na termometr wiszący obok okna. Wskazywał 11 stopni. Odszukałam odpowiedni zestaw i narzuciłam go na siebie.
Bluzę chwyciłam w dłoń, w końcu w mieszkaniu było ciepło i zbiegłam po schodach. W momencie, w którym przekraczałam próg kuchni, rozdzwonił się w niej minutnik. Wyłączyłam urządzenie i zalałam jajka zimną wodą. W czasie, w którym się chłodziły, ukroiłam sobie kromkę chleba i posmarowałam ją masłem.
5 minut później siedziałam już w salonie na kanapie i oglądałam program informacyjny. Lubiłam wiedzieć co się na świecie dzieje. Niestety o tej godzinie nic ciekawego już nie puszczali.
Pochłonęłam posiłek w ekspresowym tempie i zapakowałam brudne naczynia do zmywarki. Umyłam jeszcze zęby, zabrałam z kanapy kurtkę i opuściłam dom.
Standardowo rozpoczęłam od kilkuminutowego rozciągania. Kiedy poczułam, że jestem już wystarczająco rozgrzana włożyłam do uszu słuchawki, puściłam ulubioną playlistę i rozpoczęłam bieg. Wybrałam ulubiony kierunek, który szybko zaprowadził mnie w sam środek lasu.
Niestety zarówno sobotni mecz z Asseco, jak i niedzielny z Berlinem Skra przegrała. Miałam świadomość, że rozrywki nie będą łatwe, jednak po cichu liczyłam na jakiś medal. Niezbyt interesowałam się siatkówką, ale wiedziałam jak ważne spotkania były to dla Wojtka. Każda przegrana go przybijała. Szczególnie o taką stawkę.
Dodatkowo mecze oddane były tak łatwo... Byłam pewna, że brat wróci w kiepskim nastroju.
Rozmawiałam z nim przez skype krótko w sobotę. Po spotkaniu z Rzeszowem był trochę zły, ale widziałam w jego oczach tą motywację na zdobycie chociażby brązowego krążka. Teraz, kiedy i to marzenie zostało zniszczone Wojtek będzie chodził ze zawieszoną głową. Zawsze dopadał go taki stan, ponieważ wiedział że za dużo zrobić nie może. Trener wpuszczał go na boisko zdecydowanie zbyt rzadko. Moim skromnym zdaniem był to ogromny błąd. Włodarczyk mógłby pokazać na co go stać, jednak nigdy nie dostawał na to szansy. Rzadkością była jego obecność w wyjściowej szóstce. No ale kto chciałby kłócić się ze szkoleniowcem? Na pewno nie Wojtek.
W poniedziałek wstałam wcześnie, bo już przed 6. Siatkarze mieli dojechać do Bełchatowa około 6.30. Oznaczało to więc, że Wojtek zjawi się w domu kilka minut po 7. Nie chciał, żebym przyjechała po niego pod halę, zresztą zostawił tan swój samochód i nie miałoby to najmniejszego sensu.
Po krótkim prysznicu wróciłam do pokoju w celu ubrania się. Nie będę go przecież witać w pidżamie.
Postawiłam na moją ulubioną koszulę, dostałam ją kiedyś urodziny, właśnie od brata. Całość była wygodna, a o to mi przecież chodziło.
Związałam jeszcze włosy w luźnym kok, zrobiłam szybki makijaż i pobiegłam na dół. W kuchni od razu rozpoczęłam przygotowania wielkiej góry tostów z szynką i serem. Oboje bardzo je lubiliśmy, a chciałam poprawić bliźniakowi humor. Jedzenie zawsze było trafionym pomysłem, siatkarz zapychał się wszystkim co przygotowywałam. Taki chyba urok każdego sportowca.
Byłam mniej więcej w połowie, kiedy usłyszałam dźwięk przekręcanych w zamku kluczy. Uradowana dopadłam do drzwi i rzuciłam się przyjmującemu na szyje. Ten bez słowa mocno mnie do siebie przytulił.
- Nie lubię jak mnie zostawiasz samą. - Sapnęłam lekko przez niego przyduszona.
- A ja nie lubie Cię tak samą zostawiać. - Odezwał się od razu.
Po chwili postawił mnie na ziemię, a ja posłałam mu promienny uśmiech. Jego miejsce od razu jednak zajęło zdziwienie. Pojawiło się ono równo z momentem, w którym Włodarczyk wszedł do środka. Okazało się, że nie był sam.
- Asia, poznaj Andrzeja. Zostanie u nas dziś na noc. - Popatrzyłam na brata wielkimi oczyma.
- Stary nie mowiłeś, że kogoś masz. - Odezwał się przybysz.
- No widzisz. - Zaśmiał się Wojtek i przyciągnął mnie bliżej. - Poznaj Joannę Włodarczyk.
- Że co?! - Chłopak zamknął za sobą drzwi i postawił na podłodze torbę. - Kiedy Ty się zdążyłeś ożenić?!
Przyjmujący parsknął śmiechem, a ja popatrzyłam na niego z politowaniem.
- Jestem jego siostrą. - Poinformowałam wielkoluda.
- Wojtek, dlaczego ja nie wiedziałem, że masz siostrę?!
- Bliźniaczkę. - Rzuciłam z uśmiechem.
- Do tego bliźniaczkę! - Dodał tym samym tonem.
- No tak jakoś wyszło. - Włodarczyk w końcu się opanował.
Wywróciłam oczami i pokręciłam głową. To ja nie chciałam, aby Wojtek cokolwiek mówił na mój temat. Skończyłoby się to tym, że zaraz każdy chciałby mnie poznać, a na to ochoty nie miałam na pewno.
- Aha. - Mruknął nie bardzo rozumiejący o co w tym wszystkim chodzi chłopak. - Andrzej Wrona, bardzo mi miło. - Wyciągnął do mnie rękę.
- Asia.
W momencie, w którym nasze dłonie się spotkały, stało się coś niecodziennego. Między nami przeskoczyła dziwna iskra. Poczułam, jak przez całe moje ciało przepływa prąd i porusza głęboko zakopaną część mojej duszy. Momentalnie popatrzyłam siatkarzowi wprost w oczy i zrozumiałam, że on także to poczuł.
Zakłopotana cofnęłam dłoń i spuściłam wzrok. Byłam pewna jednego, to co się przed chwilą stało, skomplikuje tylko moje dotychczasowe życie.
Po idcydencie wróciłam do przygotowywania tostów, które znikały w zadziwiającym tempie. Jak widać, nie tylko mój braciszek lubił zastępować żal kolejnym gryzem ciepłych kromek. Sama także kilka pochłoniłam. Niestety nie na tyle, żebym się najadła. Cały czas musiałam przygotowywać nowe porcie.
- Dawaj następne. - Odezwał się kolejny raz przyjmujący wchodząc do kuchni. Położyłam na dużym talerzu ostatni tost i otrzepałam ręce. - No a reszta?
- Nie ma. - Oparłam się o blat i odłączyłam toster z prądu.
- Jak to nie ma?
- No normalnie. Nie wiedziałam, że sprowadzisz do domu kolegę. - Kiwnęłam głową w stronę salonu. - Zabrakło produktów.
- Serio? - Jęknął zrezygnowany.
- Serio.
- Co jest? - Zapytał Andrzej, który właśnie pojawił się w drzwiach.
- Nic, trzymaj. - Wręczył koledze talerz. - Muszę zajść do sklepu.
- Iść z Tobą? - Zaoferował od razu środkowy.
- Nie trzeba, zostań z Aśką. - Odparł szybko i opuścił pomieszczenie.
Usłyszałam jeszcze trzask zamykanych drzwi. Zwróciłam wzrok na stojącego niedaleko siatkarza. Zostałam z nieznajomym zupełnie sama.
"Dzięki braciszku." - Rzuciłam do niego w myślach.
- Obudziłem Cię, prawda? - Zaczął pierwszy.
- O tej godzinie, zwłaszcza w sobotę normalni ludzie jeszcze śpią. - W połowie zdania przerwało mi ziewnięcie.
- Yyy jest 10 siostrzyczko. - Zaśmiał się Włodarczyk.
- Co? - Przetarłam oczy i ze zdziwieniem spojrzałam na wiszący na ścianie zegar. - Faktycznie. Ale to niczego nie zmienia, chcę spać to śpię.
- Zawsze robisz co chcesz. - Wiedziałam, że uśmiechał się wypowiadając te słowa.
- Racja. - Także się uśmiechnęłam. - Coś się stało, że dzwonisz?
- Chciałem Ci życzyć tylko miłego dnia. - Odezwał się po chwili miękko.
- Kochany, młodszy braciszek dzwoni życzyć mi miłego dnia? - Zaśmiałam się głośno. - No Wojtuś, przechodzisz samego siebie.
- Człowiek dzwoni, chce być miły, a Ty jak zawsze wredna. - Mruknął urażony. - I to, że urodziłaś się pierwsza, nie oznacza od razu, że jesteś starsza!
- Skoro urodziłam się pierwsza, to chyba oznacza, że jestem starsza, prawda? - Zapytałam słodko.
- Nie chwytaj mnie za słówka. - Wyobraziłam sobie jego minę w tym momencie i ledwo powstrzymałam śmiech. - Skoro taka jesteś to kończę.
- Oj no Wojtuś...
- Mam trening mała. Muszę iść czy chcę, czy też nie. Trzymaj się.
- Zawsze chcesz. - Parsknęłam śmiechem. - Powodzenia na meczu.
- Będziesz oglądała? - Zapytał z nadzieją.
- Będę. - Odparłam po chwili.
- Cieszę się. - Wiedziałam, że był z tego faktu zadowolony. - To pa.
- Wojtuś? - Zatrzymałam go jeszcze.
- Tak?
- Miłego dnia. - Powiedziałam cicho.
- Kocham Cię siostrzyczko. - Odparł wesoło i rozłączył się.
Z uśmiechem na ustach odłożyłam telefon i przeciągnęłam się. Faktycznie było już późno, więc trochę pospałam. Nie miałam sobie tego jednak za złe. Przez ostatni czas ciężko pracowałam, aby zaliczyć studia we wcześniejszym terminie. Chciałam mieć to już z głowy i móc rozpocząć pracę.
Ciążyło mi to, że musiał mnie utrzymywać Wojtek. Nie chcieliśmy korzystać ciągle z pieniędzy, które pozostawiła nam mama. I tak wydaliśmy dużo po tym, jak ojciec nas zostawił. Mieliśmy duży dom, a niestety rachunki za taką posiadłość wychodziły nie małe. Budynek był na tyle duży, byśmy mogli mieć z Wojtkiem osobne piętra. Parter przerobiliśmy na ogromny salon, oraz kuchnię połączoną z jadalnią. Wystrojem zajęłam się sama, mój braciszek zupełnie nie miał do tego ręki.
W końcu otrząsnęłam się z rozmyśleń i swoje kroki skierowałam w stronę okna. Podciągnęłam rolety do góry i uchyliłam lekko balkon. Do pomieszczenia od razu wpadło chłodne powietrze. Wzdrygnęłam się, jednak nie zamknęłam drzwi. Chciałam aby pokój trochę się wywietrzył.
Z tą myślą udałam się do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Gorąca woda obudziła mnie całkowicie. Owinięta szczelnie ręcznikiem zeszłam na sam dół i poczłapałam do kuchni. Otworzyłam małą szafkę, do szklanki nalałam soku i zanurzyłam usta w chłodnej cieczy. Rozkoszowałam się chwilę ulubionym smakiem.
Po chwili sięgnęłam do lodówki i wyciągnęłam z niej dwa jajka. Włożyłam je do wrzącej wody, którą wcześniej ugotowałam i nastawiłam zegarek na 4 minuty. Nabrałam ochoty na jajka na miękko i postanowiłam spełnić zachciankę. Wiedząc, że nie mam za dużo czasu pobiegłam prędko na górę. Po drodze jak zwykle przeklinałam się w myślach, że przypadło mi najwyższe piętro. Wojtek był niestety szybszy przy podziale domu, jaki dokonaliśmy kilka miesięcy po odejściu ojca. Nie miałam z tym problemu, przynajmniej na początku. Lubiłam przesiadywać na parapecie i przyglądać się zamierającemu na noc miastu. Taki widok Bełchatowa niejednemu zapierał dech w piersiach. Sama byłam jedną z tych osób. Lubiłam patrzeć bezmyślnie w przestrzeń, lubiłam roztrząsać "co by było gdyby", lubiłam marzyć. Taka już po prostu byłam.
W sypialni zamknęłam wcześniej otwarty balkon i migiem poszukałam w szafie odpowiednich ubrań. Musiałam odbyć swój codzienny, poranny kierat i zaraz po śniadaniu wybierałam się pobiegać. Zerknęłam na termometr wiszący obok okna. Wskazywał 11 stopni. Odszukałam odpowiedni zestaw i narzuciłam go na siebie.
Bluzę chwyciłam w dłoń, w końcu w mieszkaniu było ciepło i zbiegłam po schodach. W momencie, w którym przekraczałam próg kuchni, rozdzwonił się w niej minutnik. Wyłączyłam urządzenie i zalałam jajka zimną wodą. W czasie, w którym się chłodziły, ukroiłam sobie kromkę chleba i posmarowałam ją masłem.
5 minut później siedziałam już w salonie na kanapie i oglądałam program informacyjny. Lubiłam wiedzieć co się na świecie dzieje. Niestety o tej godzinie nic ciekawego już nie puszczali.
Pochłonęłam posiłek w ekspresowym tempie i zapakowałam brudne naczynia do zmywarki. Umyłam jeszcze zęby, zabrałam z kanapy kurtkę i opuściłam dom.
Standardowo rozpoczęłam od kilkuminutowego rozciągania. Kiedy poczułam, że jestem już wystarczająco rozgrzana włożyłam do uszu słuchawki, puściłam ulubioną playlistę i rozpoczęłam bieg. Wybrałam ulubiony kierunek, który szybko zaprowadził mnie w sam środek lasu.
Niestety zarówno sobotni mecz z Asseco, jak i niedzielny z Berlinem Skra przegrała. Miałam świadomość, że rozrywki nie będą łatwe, jednak po cichu liczyłam na jakiś medal. Niezbyt interesowałam się siatkówką, ale wiedziałam jak ważne spotkania były to dla Wojtka. Każda przegrana go przybijała. Szczególnie o taką stawkę.
Dodatkowo mecze oddane były tak łatwo... Byłam pewna, że brat wróci w kiepskim nastroju.
Rozmawiałam z nim przez skype krótko w sobotę. Po spotkaniu z Rzeszowem był trochę zły, ale widziałam w jego oczach tą motywację na zdobycie chociażby brązowego krążka. Teraz, kiedy i to marzenie zostało zniszczone Wojtek będzie chodził ze zawieszoną głową. Zawsze dopadał go taki stan, ponieważ wiedział że za dużo zrobić nie może. Trener wpuszczał go na boisko zdecydowanie zbyt rzadko. Moim skromnym zdaniem był to ogromny błąd. Włodarczyk mógłby pokazać na co go stać, jednak nigdy nie dostawał na to szansy. Rzadkością była jego obecność w wyjściowej szóstce. No ale kto chciałby kłócić się ze szkoleniowcem? Na pewno nie Wojtek.
W poniedziałek wstałam wcześnie, bo już przed 6. Siatkarze mieli dojechać do Bełchatowa około 6.30. Oznaczało to więc, że Wojtek zjawi się w domu kilka minut po 7. Nie chciał, żebym przyjechała po niego pod halę, zresztą zostawił tan swój samochód i nie miałoby to najmniejszego sensu.
Po krótkim prysznicu wróciłam do pokoju w celu ubrania się. Nie będę go przecież witać w pidżamie.
Postawiłam na moją ulubioną koszulę, dostałam ją kiedyś urodziny, właśnie od brata. Całość była wygodna, a o to mi przecież chodziło.
Związałam jeszcze włosy w luźnym kok, zrobiłam szybki makijaż i pobiegłam na dół. W kuchni od razu rozpoczęłam przygotowania wielkiej góry tostów z szynką i serem. Oboje bardzo je lubiliśmy, a chciałam poprawić bliźniakowi humor. Jedzenie zawsze było trafionym pomysłem, siatkarz zapychał się wszystkim co przygotowywałam. Taki chyba urok każdego sportowca.
Byłam mniej więcej w połowie, kiedy usłyszałam dźwięk przekręcanych w zamku kluczy. Uradowana dopadłam do drzwi i rzuciłam się przyjmującemu na szyje. Ten bez słowa mocno mnie do siebie przytulił.
- Nie lubię jak mnie zostawiasz samą. - Sapnęłam lekko przez niego przyduszona.
- A ja nie lubie Cię tak samą zostawiać. - Odezwał się od razu.
Po chwili postawił mnie na ziemię, a ja posłałam mu promienny uśmiech. Jego miejsce od razu jednak zajęło zdziwienie. Pojawiło się ono równo z momentem, w którym Włodarczyk wszedł do środka. Okazało się, że nie był sam.
- Asia, poznaj Andrzeja. Zostanie u nas dziś na noc. - Popatrzyłam na brata wielkimi oczyma.
- Stary nie mowiłeś, że kogoś masz. - Odezwał się przybysz.
- No widzisz. - Zaśmiał się Wojtek i przyciągnął mnie bliżej. - Poznaj Joannę Włodarczyk.
- Że co?! - Chłopak zamknął za sobą drzwi i postawił na podłodze torbę. - Kiedy Ty się zdążyłeś ożenić?!
Przyjmujący parsknął śmiechem, a ja popatrzyłam na niego z politowaniem.
- Jestem jego siostrą. - Poinformowałam wielkoluda.
- Wojtek, dlaczego ja nie wiedziałem, że masz siostrę?!
- Bliźniaczkę. - Rzuciłam z uśmiechem.
- Do tego bliźniaczkę! - Dodał tym samym tonem.
- No tak jakoś wyszło. - Włodarczyk w końcu się opanował.
Wywróciłam oczami i pokręciłam głową. To ja nie chciałam, aby Wojtek cokolwiek mówił na mój temat. Skończyłoby się to tym, że zaraz każdy chciałby mnie poznać, a na to ochoty nie miałam na pewno.
- Aha. - Mruknął nie bardzo rozumiejący o co w tym wszystkim chodzi chłopak. - Andrzej Wrona, bardzo mi miło. - Wyciągnął do mnie rękę.
- Asia.
W momencie, w którym nasze dłonie się spotkały, stało się coś niecodziennego. Między nami przeskoczyła dziwna iskra. Poczułam, jak przez całe moje ciało przepływa prąd i porusza głęboko zakopaną część mojej duszy. Momentalnie popatrzyłam siatkarzowi wprost w oczy i zrozumiałam, że on także to poczuł.
Zakłopotana cofnęłam dłoń i spuściłam wzrok. Byłam pewna jednego, to co się przed chwilą stało, skomplikuje tylko moje dotychczasowe życie.
Po idcydencie wróciłam do przygotowywania tostów, które znikały w zadziwiającym tempie. Jak widać, nie tylko mój braciszek lubił zastępować żal kolejnym gryzem ciepłych kromek. Sama także kilka pochłoniłam. Niestety nie na tyle, żebym się najadła. Cały czas musiałam przygotowywać nowe porcie.
- Dawaj następne. - Odezwał się kolejny raz przyjmujący wchodząc do kuchni. Położyłam na dużym talerzu ostatni tost i otrzepałam ręce. - No a reszta?
- Nie ma. - Oparłam się o blat i odłączyłam toster z prądu.
- Jak to nie ma?
- No normalnie. Nie wiedziałam, że sprowadzisz do domu kolegę. - Kiwnęłam głową w stronę salonu. - Zabrakło produktów.
- Serio? - Jęknął zrezygnowany.
- Serio.
- Co jest? - Zapytał Andrzej, który właśnie pojawił się w drzwiach.
- Nic, trzymaj. - Wręczył koledze talerz. - Muszę zajść do sklepu.
- Iść z Tobą? - Zaoferował od razu środkowy.
- Nie trzeba, zostań z Aśką. - Odparł szybko i opuścił pomieszczenie.
Usłyszałam jeszcze trzask zamykanych drzwi. Zwróciłam wzrok na stojącego niedaleko siatkarza. Zostałam z nieznajomym zupełnie sama.
"Dzięki braciszku." - Rzuciłam do niego w myślach.
...
No i mamy jedyneczkę :)
Zachęcam wszystkich do komentowania :)
Za wszelkie błędy przepraszam :/
Całuję i pozdrawiam ;*
~ DarkFace
Świetny, kiedy następny?
OdpowiedzUsuńJakie to jest cudowne . Jestem uzależniona i mam pozytywną fobię na bliźniaki więc na 1000% zostaję do końca
OdpowiedzUsuńBaardzo mi się podoba i z góry mówię, że zostaję tutaj do końca!! :))
OdpowiedzUsuńCzekam na następny! :)
Weny życzę! <3 :)
No to Asi życie ulegnie zmianie ake czy to wyjdzie na dobre. Wojtek to nie jego wina, że przegrali.
OdpowiedzUsuńod razu skok na glęboką wode.
OdpowiedzUsuńAsia sama z Wroną
Czekam na kolejny
Ty wiesz, że ja lubię Twoje opowiadania. Zwłaszcza jak jest Włodarczyk to już w ogóle, pomimo, że to nie on jest głównym bohaterem :D Uwielbiam Wronę, uwielbiam Asie i jestem, będę i czekam na następny!
OdpowiedzUsuńŚwietne, czytam też twoje inne dwa blogi i muszę przyznać, że wszystkie są tak samo genialne :)
OdpowiedzUsuń