czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział 13.

Wiem, wiem to już drugi raz ale nie mogę się powstrzymać :3
zapraszam na coś Andersonowo-Włodarczykowego 

...

- Kurwa. - Rzuciłam otwierając rano oczy. Widok, który ujrzałam przed sobą bynajmniej mnie nie zachwycił.
- Milutko. - Zaśmiał się leżący obok Sebastian. - A w nocy było tak fajnie. - Powiedział przeciągając się.
- Wykorzystałeś mnie. - Wytknęłam wstając szybko i ubierając się.
- Do niczego Cię nie zmuszałem, sama chciałaś. - Oparł się na łokciu i obserwował każdy mój ruch.
- Widziałeś w jakim byłam stanie! - Krzyknęłam wkurzona.
- Pomogłem tylko damie w potrzebie. - Poruszył zabawnie brwiami.
Zacisnęłam mocno zęby i nie odzywając się już opuściłam jego mieszkanie głośno trzaskając drzwiami. Że też ja zawsze muszę mieć takie idiotyczne pomysły. 
Wyzywając się w myślach od najgorszych rozejrzałam się po okolicy. Wieczorem na mało rzeczy zwracałam uwagę, a chciałam wiedzieć gdzie jestem. Szybko się zorientowałam, że chłopak mieszka tylko kilka przecznic ode mnie. Ruszyłam więc truchtem i nie zważając na to, że mój nocny towarzysz depcze mi po piętach skierowałam się w stronę domu. 
Kiedy dotarłam na miejsce odwróciłam się w jego stronę. Cały czas głupkowato się uśmiechał. Patrząc mu prosto w oczy zatrzasnęłam z całej siły bramkę i pobiegłam do wejścia. Wzięłam głębszy oddech i pchnęłam drzwi. Wiedziałam, że Wojtek nie będzie zadowolony, a szczerze mówiąc wolałabym uniknąć takiej rozmowy. Na szczęście nie spotkałam go po drodze. Zadowolona wspinałam się powoli po schodach, kiedy za plecami usłyszałam czyjeś chrząknięcie. Odwróciłam się niepewnie i spojrzałam na brata. Stał pod schodami z rękoma założonymi na piersi. 
- Zapomniałaś wczoraj gdzie mieszkasz? - Zapytał chłodno.
- Mam Ci się spowiadać kiedy i co robię? - Zapytałam takim samym tonem. - Przypomnieć Ci ile mam lat?
- Tyle samo co ja. - Zauważył.
- Więc właśnie. - Odparłam patrząc mu wyzywająco w oczy.
Odwróciłam się na pięcie i udałam się do siebie. Zamknęłam od razu pokój na klucz i opadłam na łóżko. Nie wiedziałam co mną kierowało wczoraj. Chciałam chyba nie myśleć chociaż przez chwilę o tym jak potraktowałam Andrzeja. 
Leżałam przez chwilę w ciszy i wpatrywałam się w sufit. To wszystko nie miało sensu, przecież nie powinno mnie to w ogóle przejąć. Jak na złość było inaczej.
Zła na samą siebie wstałam i poszłam pod prysznic. Zimna woda podziałała na mnie orzeźwiająco. Po kilku minutach byłam już gotowa. Ubrałam dres i zeszłam na dół, aby zrobić sobie śniadanie. Szybko przyrządziłam jajecznicę z pomidorem i spałaszowałam posiłek w zawrotnym tempie. 
Następnie z kubkiem parującej kawy udałam się na taras.Podciągnęłam kolana pod brodę i łyknęłam gorącego napoju. Przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele. Pustym wzrokiem potoczyłam po okolicy i zatrzymałam go na rozjaśniającym się niebie. Na wakacjach było przynajmniej ciepło, ale tutaj... Cóż, Polska jak to Polska, rządzi się swoimi prawami.
Z cichym westchnieniem opuściłam nogi na dół i zjechałam trochę na krześle. Zastanawiałam się czym spowodowany jest mój obecny stan. Nigdy nie miałam tak złego humoru po zakończeniu jakiegoś "związku". Dlaczego więc tym razem musiało być inaczej? Do cholery, ja miałam wyrzuty sumienia, jakbym go z Dominikiem zdradziła!
"Ogarnij się Włodarczyk!" 

Nie wiem jak długo siedziałam tępo wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt. Przerwał mi dopiero dźwięk przychodzącego połączenia. Rzuciłam się w poszukiwaniu telefonu i szybko wygrzebałam go z kieszeni. Podświadomie chciałam, aby dzwoniła pewna osoba... Niestety mój entuzjazm opadł, kiedy zamiast charakterystycznego zdjęcia pewnego środkowego na wyświetlaczu zobaczyłam nieznany numer.
- Słucham? - Odebrałam bez większego entuzjazmu.
- Dzień dobry, czy dodzwoniłem się do Pani Joanny Włodarczyk? - Zapytał jakiś męski głos, a ja poprawiłam się aż na siedzeniu. O co mogło chodzić?
- Dzień dobry, tak. O co chodzi?
- Witam, z tej strony Tomasz Jaśmowicz. Dzwonię do Pani w sprawie oferty pracy złożonej przez nasz związek. Dotyczyć ona miała organizacji spotkań reprezentacji mężczyzn w piłce siatkowej w ramach Ligii Światowej. Pamięta Pani? - Zapytał, a ja już na wstępie miałam dość jego formalnego tonu. Matko, większych sztywniaków do zatrudnienia już nie było? Nawet staruszka ma w sobie więcej werwy! no ludzie, jak tak można?
- Tak, oczywiście że pamiętam. - Odpowiedziałam grzecznie.
- Bardzo mnie to cieszy. - Odchrząknął. - Polecono mi, abym się z Panią skontaktował w sprawie małej konsultacji wyglądu naszej hali. Większość jest już naturalnie gotowa, jednak przyda nam się świeże spojrzenie na cały obiekt. Może nasuną się Pani jakieś uwagi, czy wpadnie Pani na jakiś ciekawy pomysł. Wydaje mi się, że Pani preferencje są ... odpowiednie do tego zadania. Czy byłaby więc Pani w stanie przyjechać do Krakowa, aby się z nami spotkać?
- Bez najmniejszego problemu. - Wymusiłam, aby odezwać się milszym tonem.
- Czy odpowiada więc Pani poniedziałek? Jest to 25 maja, myślę, że godzina 16 będzie odpowiednia.
- Dobrze, stawię się na miejscu zwarta i gotowa.
- Bardzo dobre podejście. - Pochwalił mnie sztywno, mało nie wybuchnęłam śmiechem. - W recepcji wskażą Pani drogę. Oczywiście będzie Pani miała zapewnione noclegi, oraz wyżywienie. Naturalnie ma Pani wolny wstęp na spotkania naszej kadry, wraz z osobą towarzyszącą. Czy ma Pani jakieś pytania?
- Wydaje mi się, że wszystko jest jasne.
- W takim razie do zobaczenia w poniedziałek Pani Joanno. Miłego dnia.
- Dziękuję, nawzajem. - Pożegnałam się szybko i zakończyłam połączenie.
Szczerze mówiąc nie chciałam jechać. Wiedziałam, że nie dam rady uniknąć spotkania z Wroną, a szczerze mówiąc wolałabym nigdy więcej go już nie spotkać. Może to ułatwiłoby mi życie.
Niestety, byłam postawiona pod ścianą. Jeżeli powiedziało się "A", trzeba powiedzieć i "B". W końcu Joanna Włodarczyk się nie poddaje, nie ucieka jak pies z podkulonym ogonem. Nie dam nikomu tej chorej satysfakcji. Pojadę.
O całej sprawie byłam jeszcze zmuszona powiedzieć Wojtkowi. Mimo, że aktualnie średnio ze sobą rozmawialiśmy byłam zobowiązana powiedzieć mu gdzie i na ile jadę. Ostatecznie to mój brat, jakieś wyjaśnienia mu się należą.

Chwilę jeszcze zabawiłam na balkonie, po czym dopiłam duszkiem chłodną już kawę i wróciłam do domu. Brudne naczynie odniosłam do kuchni i skierowałam się w stronę pokoju bliźniaka. Nie dane mi było jednak dotrzeć do celu. Wychodząc zza zakrętu zderzyłam się z niosącym wielką torbę Włodarczykiem. Popatrzyliśmy na siebie zaskoczeni, po czym bliźniak chciał mnie wyminąć. W porę jednak zagrodziłam mu drogę i chcąc, nie chcąc musiał ze mną porozmawiać.
- Gdzieś się wybierasz? - Zapytałam mierząc go wzrokiem.
- No jak widać. - Odparł opierając się niedbale o ścianę.
- A możesz mi powiedzieć niby gdzie? - Zdziwił mnie, zawsze przecież jeździliśmy razem.
- A Ty zawsze mi mówisz gdzie jesteś?
- Wojtek... - Ostrzegłam go.
- Jadę do Kwasowkiego, zadowolona?
- Aha. - Odpowiedziałam lekko zasmucona. Z przyjacielem brata nigdy za sobą nie przepadaliśmy, no ale za jego głupotą można się stęsknić. - Chciałam Ci tylko powiedzieć, że w poniedziałek wyjeżdżam.
- Ciekawe niby gdzie. Nowy kochaś gdzieś Cię zabiera? - Zakpił.
- Kurwa, Włodarczyk, weź się odpieprz! - Wyrzuciłam ręce do góry w geście bezsilności. - Jadę do pracy, palancie.
- O! Pozdrów w takim razie Andrzeja, na pewno się ucieszy na Twój widok. - Puścił mi oczko.
- Rozmawiałeś z nim na mój temat? - Zapytałam niepewnie.
- Jakby Cię to w ogóle obchodziło. - Parsknął i przepchał się w kierunku drzwi. - Zastanów się może, czy nie lepiej wszystkiego odkręcić i spróbować naprawić. Drugiej szansy już nie będzie.
- Pozdrów Kamilka. - Mruknęłam słodko całkowicie ignorując jego wypowiedź.
Przyjmujący popatrzył na mnie kręcąc lekko głową i opuścił dom trzaskając głośno drzwiami. Cóż, przynajmniej wiedziałam, że nie tylko mi cała ta sytuacja ciąży.

Resztę dnia spędziłam śpiąc. Zawsze tak robiłam, kiedy nie miałam ochoty czymś się przejmować. Nie wiem, czy to taki dobry sposób, ale chyba jedyny, który w stu procentach zagłusza ten debilny głosik w głowie, który podpowiada Ci co masz robić. 
Późnym popołudniem postanowiłam wybrać się na małe zakupy. Lodówka zaczynała pustoszeć, a niestety światła jeść się nie nauczyłam. Wzięłam więc szybki prysznic, zrobiłam sobie lekki makijaż, a włosy spięłam w kocyk. Zadowolona wróciłam do sypialni i ubrałam wybrany wcześniej zestaw.


Gotowa do drogi opuściłam mieszkanie, zamykając za sobą drzwi na klucz. Spacerkiem skierowałam się w stronę pobliskiego sklepu. Na miejscu byłam po niecałych 10 minutach.
Powoli pchałam wózek, który toczył się stukając między półkami. Co rusz coś do niego wkładałam, coś jeść trzeba, no nie? Zakupy wiele czasu mi nie zajęły, toteż podeszłam do kasy, aby uregulować należność. Szybciutko zapłaciłam i z dwoma siatkami w rękach ruszyłam do domu.
Mniej więcej w połowie drogi zauważyłam zmierzającą prosto na mnie znajomą postać. Z racji tego, iż nie miałam najmniejszej ochoty, aby teraz z chłopakiem rozmawiać postanowiłam przejść na drugą stronę ulicy. Nie zwracając uwagi, na machającego znajomego, zeskoczyłam szybko z krawężnika i znalazłam się na jezdni.
Wszystko stało się praktycznie w jednym momencie. Głośne trąbienie przeszyło powietrze, a ja zamarłam przerażona. Wpatrywałam się w zbliżający się w moją stronę samochód i wiedziałam, że kierowca nie zdąży już wyhamować.
Ostatnie co usłyszałam, to trzask łamiących się kości i głośny krzyk Sebastiana. Potem nastała już tylko ciemność.

...

Od razu na wstępie przepraszam za jakiekolwiek błędy.
NIE ZABIJAJCIE, chcę jeszcze pożyć.
Zaczynam chyba wierzyć w przesądy, 13 naprawdę jest pechowa, nie tylko dla biednej Asi...
Tak jak już mówiłam, usunął mi się wczoraj cały rozdział, z którego byłam tak cholernie dumna!
Z racji tego, że dziś był mecz i w ogóle, pozostawiam Wam jest krótszą, odtworzoną wersję.
No i tak jak informowałam, kolejnego możecie się spodziewać chyba dopiero pod koniec lipca, ponieważ wyjeżdżam na wakacje, a chciałabym mieć chociaż tydzień spokoju od blogowego świata (matko, jaki idiota w to uwierzy. i tak będę czytała i zapewne pisała, bo będzie mi się nudziło tak, że ja pierniczki). W każdym razie dostępu do moich ubranek i gifów nie będę miała, więc na tym blogu na pewno nic się nie pojawi. Może na jakimś innym coś się pojawi, np na Włodarczykowo-Andersonowej produkcji? (link u góry) Zaglądajcie tam więc.
Jutro spodziewajcie się czegoś na Buszku i Picie
W sobotę standardowo nowy na Bartmanie
A w niedzielę oczywiście uraczę Was moją miłością, czyli braćmi Penchev
Buziaczki kochani, Wasza szczęśliwa po wygranej Polaków
~DarkFace

CZYTAM + KOMENTUJĘ = MOTYWUJĘ

środa, 15 lipca 2015

Przepraszam.

Miało być dziś, miałam napisany cały rozdział, a mój cudowny telefon się zbuntował i usunął 3/4, które było na tel. Wątpię więc, żeby przed końcem lipca coś się tutaj pojawiło, ponieważ jadę na wakację, a przez weekend muszę napisać rozdziały na inne blogi, bo nie tylko ten prowadzę. Postaram się jakoś to ogarnąć jutro, ale nic nie obiecam, bo jestem w pracy.
Tak się starałam, nie mogłam tej 13 napisać, a w końcu jak się udało to się wszystko wypieprzyło w kosmos. Po prostu cudnie.
Wybaczcie więc, idę płakać, że się usunęło.
Wasza zrozpaczona
~Dark

Edit: BĘDZIE DZIŚ, TZN 16.07. CHOĆBYM MIAŁA NIE SPAĆ DO 4

sobota, 11 lipca 2015

Hejka.

Nowy już wkrótce a ja tymczasem zapraszam na coś w klimatach Włodarczykowo-Andersonowych :)
http://wyborylosu.blogspot.com/
~DF

wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział 12.

W końcu nadszedł dzień, w którym miałam, czy raczej musiałam pożegnać się z Andrzejem. Wojtek zrobił to już wcześniej i dzisiejszy dzień miał spędzić u Olivii. Zastanawiałam się nawet, czy to nie jej sprawka. W sumie było to bardzo możliwe. 
Nie byłam umówiona z Wroną na konkretną godzinę. Powiedział, że wpadnie jak będzie miał czas. Stawiałam, że zaszczyci mnie swoją obecnością raczej popołudniu, dlatego zaraz po przebudzeniu się nie śpieszyłam. Nie miałam po co.
Leżałam i zastanawiałam się jak to dalej będzie. Niby będziemy mogli się widywać dzięki temu, że mam być jednym z organizatorów siatkarskich rozgrywek, ale to nie to samo. Równie dobrze mogłabym go wtedy unikać i nie spotykać w ogóle. Nie byliśmy w końcu ze sobą, więc nie oczekiwałam, że środkowy będzie chciał spędzać ze mną każdą wolną chwilę. Poza tym czy sama tego chciałam? 
Wyczuwałam już co się dzieje i trochę mnie to przerażało. Byłam z nim bliżej niż z jakimkolwiek chłopakiem wcześniej. To była nowość, której próbować nie zamierzałam. Mimo, że w głębi serce tego nie chciałam, wiedziałam, że czas to skończyć. Ta znajomość zaszła już za daleko, przekroczyliśmy granice, które sami sobie wyznaczyliśmy. Albo przynajmniej ja wyznaczyłam.
Nie miałam pojęcia jak mam mu to przekazać. Co niby miałabym mu powiedzieć? "Zrywam z Tobą"? Przecież nawet nie byliśmy razem. Podjęłam decyzję, że zrobię to szybko i będzie po sprawie. Najwyżej trochę go to zaboli i zapomni. A ja? Przecież Joanna Włodarczyk się nie angażuje. Mnie nie miało prawa takie coś ruszyć. Ile to już razy kończyłam takie "związki"? I teraz miałoby być inaczej? Na pewno nie!
Czy aby na pewno? 
Zapytał mój wewnętrzny głos, a ja potrząsnęłam głową, aby pozbyć się tej myśli. Będzie tak jak zawsze, nic więcej, tylko seks. Ta zasada nie przestała nigdy obowiązywać i nigdy obowiązywać nie przestanie.
Z racji tego, że zbliżała się 9 postanowiłam się zebrać i wstać. Burczało mi już w brzuchu, a bardzo tego nie lubiłam. Zwlokłam się więc i przetarłam zaspane oczy. Podeszłam powoli do okna i odsłoniłam żaluzję. Liczyłam na słońce, no ale cóż. W tym kraju łatwo się przeliczyć. Niebo zasnuwały szare chmury, a termometr wskazywał ledwo 18 stopni. Westchnęłam i skierowałam się do kuchni. 
Miałam straszną ochotę na płatki, a ograniczać się powodu nie było. Wsypałam więc do większej miseczki ulubione, czekoladowe chrupki i zalałam je zimny mlekiem. Zagotowałam także wodę i zaparzyłam w kubku kawy. Chciałam się wybudzić, a jakoś to zrobić musiałam. Z przygotowanym śniadaniem zasiadłam w salonie i włączyłam jakiś film. 
Skonsumowałam posiłek powoli i dopiłam ulubiony napój. Dochodziła już 10, a z racji tego, że słońce nie prażyło jak oszalałe chciałam iść pobiegać. Dawno już tego nie robiłam, na wakacjach uprawiałam przecież ... inny "sport". Włożyłam więc naczynia do zmywarki i wróciłam do sypialni. Szybko odnalazłam potrzebne ubrania i narzuciłam je na siebie.


Odwiedziłam jeszcze łazienkę, w której skorzystałam z toalety i wyszorowałam dokładnie zęby. Zwinęłam jeszcze telefon wraz ze słuchawkami i wyszłam na zewnątrz uprzednio zamykając dom.
Podłączyłam zestaw i włożyłam końcówki do uszu. Lubiłam słuchać czegoś podczas biegania, dzięki temu nie zostawałam sam na sam z myślami, a czasami moje rozważania nikomu nie wychodziły na dobre. Nacisnęłam więc play. Od razu też moje uszy zalała ulubiona muzyka. Z lekkim uśmiechem ruszyłam przed siebie. Obrałam jak zwykle drogę, która zaprowadzić mnie miała do parku.
Potruchtałam sobie do niego powoli, aby nic sobie nie naciągnąć. Na miejscu szybko się porozciągałam i ruszyłam biegiem. Musiałam się wyszaleć, a skumulowana w moich mięśniach energia wręcz dodawała mi skrzydeł. Kilka dni bez ćwiczeń i już jestem w takim stanie. Ciekawe co bym zrobiła, gdybym w ogóle nie mogła przez jakiś czas tego robić.

Po jakiejś godzinie w końcu poczułam przeszywający ból zmęczenia i wiedziałam, że na dziś już wystarczy. Nie chciałam przesadzać, w końcu jutro też jest dzień. Zatrzymałam się i oparłam dłonie o kolana. Musiałam złapać oddech. Stałam tak chwilkę, kiedy nagle wylądowałam na kolanach trącona przez jakiegoś biegnącego palanta. Otrzepałam się i przeklinając go pod nosem szybko się pozbierałam.
- Sory. - Mruknął chłopak. - Nie chciałem.
- Jasne. - Prychnęłam. - Uważaj lepiej jak chodzisz!
- Zapatrzyłem się po prostu. - Zaśmiał się wkładając dłonie do kieszeni swoich dresów.
- Yhm, ciekawe na co. - Odparłam wymijając go. 
Rzuciłam mu wkurzone spojrzenie i zarejestrowałam, że niezłe z niego ciacho, chociaż nie może się porównać do... Nie, stop. Po prostu niezłe z niego ciacho.
- Na Twój seksowny tyłeczek! - Krzyknął jeszcze.
Odwróciłam się do niego i idąc tyłem pokazałam mu środkowe palce. Szatyn zaśmiał się głośno i pobiegł dalej. Pokręciłam głową i wolnym krokiem zaczęłam wracać. Cały czas widziałam w głowie ciemne, wręcz czarne tęczówki spotkanego chłopaka.

Droga nie zajęła mi wiele czasu. Wciągnęłam jakoś zmęczone ciało na odpowiednie piętro i podążyłam do łazienki. Spocone rzeczy wrzuciłam do kosza na brudy, przeczesałam dłonią rozpuszczone włosy i spojrzałam w lustro. Byłam cała spocona na twarzy, nieumalowana, do tego te włosy... Urodą w tym momencie nie grzeszyłam. Skrzywiłam się lekko i podeszłam do przestronnej kabiny prysznicowej. Weszłam do środka i odkręciłam na full lodowatą wodę. Nie każdy by się na to zdecydował, ale dla mnie była to najlepsza metoda ochłody. 
Kiedy poczułam się już lepiej zmieniłam wodę na trochę cieplejszą. Sięgnęłam od razu po szampon i zaczęłam go lekko wmasowywać we włosy. Uwielbiałam tą część kąpieli, mogłam się zrelaksować wdychając truskawkowy płyn. Po dłuższej chwili spłukałam pianę z głowy i zaczęłam myć resztę ciała. Kończyłam już, kiedy poczułam jak ktoś obejmuje mnie lekko od tyłu, odgarnia włosy na bok i całuję w szyję. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, kiedy poczułam na skórze drapiący zarost gościa. Uśmiechnęłam się pod nosem i oparłam o niego lekko.
- Daj żel, to umyje Ci plecy. - Mruknął seksownie w moje ucho. Kolejny dreszcz przeszył moje ciało.
Posłusznie podałam mu buteleczkę. Siatkarz nalał sobie na dłonie trochę płynu i zaczął kreślić na moich plecach przeróżne kształty. Rozmasował moje spięte mięśnie ramion i w końcu delikatnie spłukał moje ciało. Od razu też wtulił się we mnie i przyssał się ustami do mojej szyi, ramion. Jego dłonie błądziły po moich udach, brzuchu i piersiach. Czułam narastające wewnątrz pożądanie. Odrzuciłam lekko głowę w tym i położyłam ją na jego piersi. Z moich uchylonych ust wyrwał się cichy pomruk. 
- Uwielbiam Cię słuchać. - Wyszeptał przygryzając płatek mojego ucha.
- Przejdziesz w końcu do rzeczy, czy nie? - Zapytałam zaczepnie i zakręciłam lekko biodrami.
- Śpieszy Ci się dokądś? - Zaśmiał się cicho zakleszczając moje biodra pomiędzy ścianą, a jego ciałem.
- Ależ skąd. - Odparłam odwracając się szybko przodem. Widząc podniecenie malujące się w jego oczach przygryzłam wargę, aby sprowokować go jeszcze bardziej.
- Przestań. - Wyszeptał i uwolnił zagryzioną przeze mnie wargę. Przejechał po niej delikatnie kciukiem i zatrzymał go na chłodnym metalu pośrodku nich.
- Co też Cię podkusiło, żeby go zrobić? - Zapytał patrząc mi w oczy.
- Działa na takich jak Ty. - Zarzuciłam mu ręce na szyję i przyciągnęłam go bliżej. - A co, nie podoba się?
- Kobieto, żebyś tylko wiedziała. - Odpowiedział cicho i musnął lekko moje usta.
- Tylko tyle? - Wymruczałam drapiąc lekko jego kark.
W odpowiedzi siatkarz wpił się zachłanniej w moje usta. Szybko zyskał dominację i jego język wdarł się do środka moich warg. Zawzięcie je penetrował, drażnił lekkimi ruchami moje podniebienie. Jego dłonie błądziły zachłannie po moim ciele. Nie pozostałam mu dłużna. Moje usta ochoczo oddawały pocałunki, dłońmi obejmowałam jego ramiona, lekko drapałam plecy.
W pewnej chwili poczułam jak Wrona podnosi mnie do góry i umieszcza wyżej, tak by mieć do mnie lepszy dostęp. W końcu kilka centymetrów nas różniło. Momentalnie objęłam go nogami i oderwałam się od jego ust. Musiałam zaczerpnąć powietrza.
- Wygrałem. - Wysapał przenosząc się na mój dekolt. 
Parsknęłam cicho i wplotłam dłonie w jego włosy. Rozkoszowałam się jego dotykiem. Jęknęłam cicho, kiedy ustami objął mój sutek i lekko wygięłam się w łuk. Spuściłam po chwili głowę i napotkałam jego zadowolone spojrzenie. Kolejny raz specjalnie przygryzłam wargę i wydałam z siebie cichy jęk. Siatkarz oderwał się ode moich piersi i ponownie złączył nasze wargi. Nie minęła chwila, a poczułam jak delikatnie się we mnie wsuwa. Westchnęłam zadowolona i pozwoliłam mu zająć się moim ciałem bardzo, ale to bardzo dokładnie.

Po dłuższym czasie leżeliśmy w pełni spełnieni. Środkowy obejmował mnie w pasie i jeździł nosem po moim policzku. Dochodziła 15 i wiedziałam, że za niedługo siatkarz będzie musiał wyjechać. Czułam, że to jedyny moment, żeby przeprowadzić z nim tą jakże ważną rozmowę...
- Nie chcę jechać. - Odezwał się, kiedy ja nadal zbierałam się na odwagę, by zacząć.
- Co? - Popatrzyłam na niego zdziwiona. - Wrona, otrząśnij się, jedziesz grać w reprezentacji, a nie zabawiać się na jakichś imprezach. Nie pieprz, że nie jest to dla Ciebie ważne.
- Jest. - Przyznał po chwili. - Nawet bardzo.
- No więc właśnie. - Przeczesałam dłonią jego przydługie już włosy.
- Nie o to chodzi. - Mruknął podnosząc się na łokciu i patrząc na mnie przeszywająco.
- To niby o co? - Przewróciłam oczami.
- Jest coś, na czym zależy mi bardziej niż na grze. - Wydusił z siebie w końcu patrząc mi w oczy.
- Co? - Zapytałam ze ściśniętym gardłem, chociaż spodziewałam się już co usłyszę.
- Ty.
- Andrzej... - Powiedziałam siadając. - Ja... - Nie umiałam znaleźć odpowiednich słów.
- Nie będziemy mogli się widywać, a jak już to na krótko i niezbyt często. Wkurza mnie to, nie chcę tak!
- Przestań. - Opanowałam się w końcu. Wstałam otulona kołdrą i popatrzyłam mu w oczy. - Nie będziemy się widywali w ogóle.
- Dlaczego? - Zapytał nie rozumiejąc co mam na myśli.
- Musimy to skończyć. - Mój głos brzmiał twardo.
- Że co? - Zaśmiał się. - Chyba żartujesz. - Popatrzył na mnie badawczo. - Bo żartujesz, prawda?
- A wyglądam? 
- Nie bardzo... - Odparł stając obok mnie. - Asia, proszę...
- Nie. - Zrobiłam krok w tył. - Mieliśmy zasady. Zero uczuć. A Tobie zaczęło zależeć.
- A Tobie niby nie? - Zaśmiał się mi prosto w twarz.
- Wiesz.. Jakoś nie bardzo.
- Oj, nie pierdol Włodarczyk! - Krzyknął zdenerwowany. - Przecież widzę jak na mnie patrzysz.
- Mam zasady. - Odwróciłam wzrok. - A Ty ich nie przestrzegasz. 
- No i widzisz w tym jakiś problem?!
- Tak. - Odpowiedziałam cicho. - Pozbieraj swoje rzeczy i wyjdź, proszę.
- I tak niby chcesz to kurwa skończyć?! - Był wściekły. Czułam, że nie jestem w stanie odpowiedzieć. Kiwnęłam tylko głową. - Świetnie. Po prostu kurwa świetnie!
Czym prędzej zaczął się ubierać. Patrzyłam na niego bezbarwnym wzrokiem. Kiedy zapinał koszulę nasze spojrzenia się spotkały. Zawahałam się, ale nic nie zrobiłam. Wrona zmierzył mnie wzrokiem i pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Myślałem, że jesteś inna. - Powiedział chłodno, a ja poczułam jak moje serce lekko się ściska. - Ale Ty widzisz tylko to co chcesz. Nie obchodzą Cię ani Twoje uczucia, ani moje. Mam szczerze w dupie kto i kiedy Cię skrzywdził, ale jestem inny i na to nie zasługuję. I zależało mi. Widzę, że się jednak przeliczyłem. - Zacisnął dłonie w pięści. - Jesteś popieprzona, tak samo jak te Twoje chore związki. - Wycelował we mnie palcem. - Dorośnij w końcu kobieto! Nikt nie będzie skakał wokół Ciebie, bo jaśnie księżniczka uważa, że jest pępkiem świata! Zastanów się nad sobą, to może znajdziesz kogoś odpowiedniego.
Po tych słowach otworzył z impetem drzwi i wpadł na.. mojego brata. Po minie Włodarczyka wywnioskowałam, że słyszał przynajmniej część naszej rozmowy.
- Ja tylko... - Zaczął niepewnie.
Wrona obrzucił go krótkim spojrzeniem i bez słowa opuścił moją sypialnię. Odprowadziłam go wzrokiem i przeniosłam go na brata. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Kurwa, to mój przyjaciel, nie mogłaś się opanować? - Zapytał.
- Wojtek, daj mi spokój.
- On ma rację, lepiej się nad sobą zastanów. Bo ranisz nie tylko jego, ale i siebie!
- Gówno wiesz! - Krzyknęłam i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
- Jasne, uciekaj jak zawsze! - Prychnął. - Tolerowałem Twoje zachowania i humorki wystarczająco długo. Ale przegięłaś, zraniłaś mojego najlepszego przyjaciela.
Po tych słowach usłyszałam jak zbiega po schodach. Westchnęłam i podeszłam do okna. Na podjeździe stał jeszcze środkowy i patrzył w moje okno. Kiedy mnie w nim zauważył otrząsnął się i wsiadł do swojego samochodu. Patrzyłam, dopóki nie zniknął za zakrętem.

Następne dni minęły mi w ponurej atmosferze. Wojtek nie odezwał się do mnie ani słowem. Olivia zawiadomiona o całej sytuacji przyszła, aby ze mną porozmawiać. Nie miałam na to jednak ochoty. Dziewczyna przeprosiła mnie więc tylko za nieupilnowanie swojego chłopaka.
Czwartkowego wieczora postanowiłam wybrać się na spacer. Ubrałam coś wygodniejszego, zrobiłam sobie lekki makijaż i wymknęłam się po cichu z domu.



Zawędrowałam oczywiście do pobliskiego parku. Odetchnęłam czystym powietrzem i spojrzałam w pociemniałe już niebo. Przysiadłam na pobliskiej ławce i przymknęłam oczy. Dziwnie się czułam, od kiedy powiedziałam Wronie, że ma spieprzać. Może jednak był to błąd?
- Koleżanka od seksownego tyłeczka? - Jakiś głos przerwał mi rozważania, czy aby na pewno nie pojechać do Spały i nie przeprosić siatkarza za swoje zachowanie. Uchyliłam powieki i zobaczyłam przed sobą uśmiechniętego sprawcę mojego niedawnego "wypadku".
- Palant, który nie umie biegać? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Tak. - Zaśmiał się i usiadł obok. - A cóż to za smutna minka?
- Obcym chyba takich rzeczy się nie mówi, prawda?
- A no oczywiście. - Wyprostował się i podał mi dłoń. - Sebastian jestem.
- Aśka. - Uśmiechnęłam się lekko i potrząsnęłam jego ręką.
- A więc Joanno, któż też sprawił, że nie masz humoru? - Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił jednego.
- Ja sama. - Odpowiedziałam podciągając kolana pod brodę.
- Uuuu. Sprawa sercowa? - Zapytał wyciągając w moim kierunku dłoń z papierosami. Odmówiłam kręcąc głową.
- Tak jakby. - Przyznałam obserwując, jak wypuszcza szary dym z płuc.
- Wiesz, coś Ci powiem. - Zaczął.
- No, dawaj.
- Jak nie ten to inny! - Szturchnął mnie ze śmiechem ramieniem.
- W sumie, masz rację. - Przyznałam. - Mało razy tak było?
- No widzisz, od razu lepiej! - Dopalił szybko swojego papierosa.
- Nie jest lepiej. - Parsknęłam cicho i schowałam twarz w ramionach, którymi oplatałam nogi.
- Już nawet wiem, kto może Cię pocieszyć.
- Tak? - Podniosłam głowę i popatrzyłam na niego zaciekawiona.
- Ja. - Przysunął się bliżej i pocałował mnie namiętnie.
- Jestem jak najbardziej za. - Odpowiedziałam siadając mu na kolanach i wpijając się zachłanniej w jego usta.
Nasze pocałunki stawały się z chwili na chwilę coraz bardziej przesycone podnieceniem. Nie wiem nawet kiedy wylądowaliśmy w domu Sebastiana... Jedno było pewne, ta noc do zmarnowanych nie należała.
...

Jako, że ktoś zarzucił mi, że olewam tego bloga oddając się bardziej innym, oddaję Wam wycackaną 12.
Od razu mówię, NIE ZABIJAJCIE!
Em, Win to się najbardziej tyczy Was! Przebywanie w Katowicach po wstawieniu tego rozdziału stało się dla mnie chyba niezbyt bezpieczne...
W każdym bądź razie, sama się nie spodziewałam tego tam na górze :D
Zostawiam to Waszej ocenie ^.^
KOMENTUJCIE
I oczywiście przedstawiam Wam naszego nowego bohatera, który troszeczkę nam namiesza :D 


Sebastian Kowalczyk
lat 25
190 cm
"Cier­pienie z po­wodu zdra­dy, z po­wodu miłości, to wiel­ka przy­goda. Prze­cież naj­lep­sze co człowieka może spot­kać w życiu to to, że czu­je miłość. Także to, że umie płakać, krzyczeć, cierpieć."

środa, 1 lipca 2015

Rozdział 11.

Na wstępie zapraszam tych, którzy nie wiedzieli na moje nowe działo
Buszek i Pit
http://mojwlasnylos.blogspot.com/  

...

Następnego dnia obudziłam się w jeszcze gorszym stanie, niż poprzedniego. Brzuch bolał mnie tak, iż nawet tabletki nie pomogły. Z Wroną nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Kiedy zjawiłam się w kuchni postawił przede mną jedynie talerzyk ze śniadaniem i wyszedł. Cóż, wczoraj chyba przegięłam.
Wzruszyłam ramionami i zabrałam się za jedzenie. Przełknęłam jednak tylko jedną kanapkę i ponownie zaległam na łóżku. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić. Reszta towarzystwa wybrała się na ostatni już spacer. Spakowałam w tym czasie torbę, aby mieć jeszcze czas na krótki odpoczynek. Wizja 15 godzin w samolocie nie napawała mnie optymizmem, wręcz przeciwnie.
Kiedy wszystko było już prawie gotowe wybrałam się pod prysznic. Rozebrałam się powoli i weszłam pod letnią wodę. Podziałała ona na mnie kojąco. Szybko się umyłam, nie omijając także włosów, kiedy coś mnie zastanowiło. Nie krwawiłam już, a mimo to brzuch dalej mnie bolał.
Nie przejęłam się tym zbytnio. Miewałam już takie jednodniowe miesiączki, nic więc dziwnego. Czasami też drugiego dnia po prostu nic mi nie leciało, za to wszystko wyrównywało się trzeciego. Miałam nadzieję, że tym razem tak nie będzie.
Wyszłam, wytarłam się dokładnie i założyłam przygotowane już na podróż ubrania.


Następnie rozczesałam wilgotne włosy i zebrałam je w szybkiego kłosa.


Zadowolona z efektu sięgnęłam do kosmetyczki po mleczko do demakijażu. Zmyłam ciemne cienie pod oczami, oraz pozostałości tuszu z rzęs. Wyciągnęłam kosmetyki i zrobiłam sobie delikatny makijaż.


W pełni usatysfakcjonowana wyszłam z łazienki i dorzuciłam do torby ostatnie już rzeczy. Sprawdziłam, czy aby na pewno nic nie zostało w szafkach. Sprawdziłam także, czy w torebce mam potrzebne dokumenty, bilet i pomadkę. Odłączyłam z ładowania telefon, ładowarkę wcisnęłam do torebeczki, gdybym w razie czego jej potrzebowała i udałam się do salonu.
Była dopiero 10, a z hotelu wyjść musieliśmy przed 14. Zadowolona z takiej ilości wolnego czasu ułożyłam się na wielkiej kanapie, podłączyłam do komórki słuchawki i włączyłam ulubioną playlistę. Zamknęłam automatycznie oczy i postarałam się wyciszyć. Sama nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam w płytki sen.

Nagle poczułam jak ktoś delikatnie dotyka mojego ramienia. Podskoczyłam jak oparzona, spadłam z impetem na podłogę, a kolanem z całej siły przywaliłam o stolik. Słuchawki wypadły mi z uszu i razem z telefonem upadły obok mnie. Zaklęłam siarczyście pod nosem i chwyciłam się za obolałą nogę.
- Jejku Asia, nic Ci nie jest? - Obok mnie kucnął przerażony Wrona.
- Zabieraj te łapy, kretynie. - Warknęłam i z trudem dźwignęłam się z podłogi. - Czyś Ty oszalał? - Dopiero teraz podniosłam na niego wzrok.
- Nie.. Ja... - Nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
- I Ciebie to jeszcze bawi? - Gotowało się we mnie ze złości.
- Przepraszam. - Próbował się opanować, ale niezbyt dobrze mu to wychodziło.
Prychnęłam pod nosem, pozbierałam telefon i skierowałam się do swojej sypialni. Kolano paliło jak wściekłe, ale wolałam zachować resztki godności. Utykając lekko dotarłam do pokoju i trzasnęłam za sobą głośno drzwiami. Nie dość, że mnie budzi, straszy, to jeszcze się bezczelnie śmieje. No co za typ! Krzywiąc się z bólu usiadłam na łóżku i podciągnęłam spodnie do góry. Oj, będzie siniak.
Zrezygnowana poprawiłam ubrania i podciągnęłam się wyżej. Głowę ułożyłam na poduszce, narzuciłam na siebie koc i szczelnie się nim opatuliłam. Było mi zimno.
Mój spokój nie trwał długo, ponieważ po chwili do sypialni władował się środkowy. Na jego twarzy widniała mina biednego, pokrzywdzonego szczeniaczka, któremu wszystko trzeba wybaczyć, inaczej śmiertelnie się obrazi. Zignorowałam go jednak i zamknęłam oczy. Niestety siatkarz nie zrezygnował tak łatwo. Poczułam jak łóżko ugina się pod jego ciężarem. Ułożył się obok mnie i delikatnie otoczył mnie ramieniem. Kiedy jego dłoń zjechała w okolice mojego brzucha odepchnęłam ją gwałtownie.
- Nie dotykaj. - Wysyczałam.
- Boli Cię? - Zapytał zaskoczony. - Może coś Ci zaszkodziło. 
- Tak, życie szkodzi mi średnio co miesiąc. - Odpowiedziałam z sarkazmem.
- Aaaa no tak, okres. - Odetchnął. - Ale, że aż tak? Już myślałem, że ja coś zrobiłem.
- Twoja wina, czy nie Twoja, boli tak samo. - Mruknęłam cicho. 
- A brałaś jakieś leki? - Wtulił twarz w moje włosy.
- Nie. - Zironizowałam. - Leżę sobie od wczoraj, cierpię, ale leków nie brałam, bo po co. Myśl Ty czasem, okej?
- Dobrze, już nic nie mówię. - Pogłaskał mnie po ramieniu i ucałował w czubek głowy.
- W końcu. - Wymamrotałam tak, by nie usłyszał.
Leżeliśmy tak przez dłuższy czas, kiedy niespodziewanie drzwi do mojego pokoju się otwarły. Odskoczyliśmy od siebie z Wroną czym prędzej i stanęliśmy na równe nogi. W drzwiach stał nie kto inny jak... Olivia. Musieliśmy mieć nieźle przerażone miny, gdyż dziewczyna widząc je zaniosła się śmiechem.
- Spokojnie, to Tylko ja. - Odetchnęła, by pohamować kolejny atak śmiechu. - Andrzej, zamknij te usta. 
Chłopak potrząsnął głową i usiadł cały poddenerwowany. 
- Ale... Ale co? - Popatrzył na nią nie wiedząc co mówić dalej.
- Nie zwracaj na niego uwagi. - Przewróciłam oczami. - Coś się stało?
- No za 20 minut wychodzimy, także jeżeli byście coś chcieli... - Poruszyła jednoznacznie brwiami. - To radzę już zacząć.
- Jasne, marzenia. - Prychnął Wrona. 
- Zamknij się. - Uciszyłam go szybko. - Dzięki. - Odwróciłam się do brunetki i lekko się uśmiechnęłam. 
- Nie ma sprawy. - Wyszła za drzwi, zaraz jednak wychyliła zza nich głowę. - A i nie radzę do nas teraz przychodzić. - Zaczerwieniła się lekko. - My czas należycie wykorzystamy. 
Zaczęłam się śmiać, a Olivia opuściła szybko nasz apartament.
- Ona wie? - Zaczął Wrona.
- Yhm - mruknęłam poprawiając pościel na łóżku. - Wie.
- Skąd? - Nie dawał za wygraną.
- Sama się domyśliła. - Podparłam się pod boki i popatrzyłam na niego. - Spakowany jesteś?
- Tak.
- Umyty? Świeży? Pachnący? Pozwól, że odpowiem za Ciebie, NIE. Więc spieprzaj pod prysznic.
- Dotychczas Ci to nie przeszkadzało. - Podszedł do mnie, objął mnie w pasie i chciał pocałować. W porę go jednak odepchnęłam.
- Ale będzie mi przeszkadzać, bo będę zmuszona Cię, że tak powiem wąchać przez 15 godzin w samolocie.
- Powinnaś się cieszyć. - Uśmiechnął się chytrze. - Nastolatki by się o to mogły pozabijać.
- Wrona, to że nie jesteś skromny już wiem. A teraz łaskawie opuść to pomieszczenie i umyj to swoje wielkie cielsko. 
- No już, już. Bez nerwów. - Skradł mi po drodze buziaka i biegiem udał się do łazienki.

Z Miami wylecieliśmy równo o 16. Będę dobrze wspominała te wakacje. najprawdopodobniej był to najdłuższy spędzony z Andrzejem czas na przestrzeni kilku następnych miesięcy. Z racji tego, że dostał powołanie do kadry czeka go masa treningów, później zaczną się mecze. Nie chciałam jednak na razie o tym myśleć. W końcu miałam organizować mecze w Polsce, jakoś znajdziemy czas.
Kiedy samolot wystartował poczułam ochotę na małą drzemkę. Z racji tego, iż zażyłam kolejny przeciwbólowy środek, czułam się lekko otumaniona. Na szczęście podziałało, nic mnie już nie bolało. Moja głowa bezwiednie opadła na ramię wielkoluda siedzącego obok. Poczułam jeszcze jak środkowy obejmuje mnie ramieniem i szepta mi na ucho ciche "dobranoc".

....

Nie zabijajcie, przepraszam że takie krótkie :/
Męczycie i męczycie o kolejny, więc oddaję cokolwiek
Kiedy następny? Postaram się, żeby w piątek
Buziaczki

CZYTAM + KOMENTUJĘ + MOTYWUJĘ

~DF.