wtorek, 26 maja 2015

Rozdział 5.

Rano obudziłam i błagałam w myślach, aby to co wydarzyło się wczoraj okazało się tylko wymysłem mojej chorej wyobraźni. Z niepokojem uchyliłam powieki i od razu je zamknęłam. Niestety wszystko okazało się prawdą. Obok mnie spał słodko nie kto inny, jak Andrzej Wrona, środkowy PGE Skry Bełchatów.
Zaklęłam pod nosem i spróbowałam uszeregować wszystkie fakty. Wczorajsza sytuacja nie powinna nigdy się wydarzyć, teraz jednak nie miało znaczenia to czy chcę, aby tak było, czy też nie.
Wiedziałam, że myślenie w takim stanie i tak nic mi nie da, toteż wyswobodziłam się delikatnie z objęć siatkarza i na palcach skierowałam się do łazienki.
Ochlapałam twarz zimną wodą i spojrzałam w wiszące na przeciwko lustro. To co w nim zobaczyłam sprawiło, że mimowolnie się skrzywiłam. Cały wczorajszy makijaż rozmył się na mojej twarzy. Dodatkowo podkrążone oczy, napuchnięte wargi (to akurat nie było takie złe...), a o włosach lepiej nie wspominać. Każdy sterczał w inną stronę.
Rzuciłam odbiciu krzywe spojrzenie i pierwsze za co się zabrałam, to zmycie tego czegoś z mojej cery. Uwinęłam się sprawnie i ponownie obmyłam twarz, tym razem cieplejszą już wodą.
Sięgnęłam następnie po szczoteczkę i wyszorowałam dokładnie zęby, poświęcając tej czynności sporo czasu.
Na końcu już, ujarzmiłam wielki kołtun znajdujący się na mojej głowie. Zebrałam włosy w kucyk i oparłam się o umywalkę. Westchnęłam i zastanowiłam się co dalej.
Nie powinnam pozwolić wczoraj na taki rozwój sytuacji. Było wiele powodów, jednak ani jeden nie wydał mi się w tym momencie tym najwłaściwszym. Teraz nie miałam już wpływu, na to co zaszło. Pozostało mi tylko zatroszczyć się o to, co będzie dalej.
Właśnie, co będzie dalej? Pytanie odbiło się w mojej głowie echem.
Wiedziałam, czego potrzebuję, więc cicho wróciłam do pokoju po ubrania i po minucie już mnie w nim nie było.



Wrona leżał rozłożony na całym łóżku, strach pomyśleć, czy przeżyłabym, gdybym dalej w nim leżała. Potrząsnęłam od razu głową i pozbyłam się tego widoku. Ubrałam się i na palcach zeszłam po schodach. Założyłam jeszcze na uszy słuchawki, włączyłam ulubioną playlistę i wymknęłam się niepostrzeżenie z domu.

Wróciłam kilka minut po 9. Cisza panująca w mieszkaniu uświadomiła mnie, iż Andrzej nadal śpi. Odetchnęłam i w spokoju skierowałam się pod prysznic. Zmyłam z siebie cały pot i dokładnie wyszorowałam całe ciało.
Nalewając na dłoń ulubiony szampon rozmyślałam nad tym, jak powinnam rozegrać rozmowę z siatkarzem.
Z jednej strony podobało mi się to, co przeżyliśmy razem wczorajszej nocy. Naprawdę, nie było się do czego przyczepić!
Z drugiej jednak, bałam się konsekwencji, tego że któremuś z nas zacznie zależeć, a tego na pewno nie potrzebowałam. Wszystko zaczęło się w zbyt inny niż zazwyczaj sposób i troszeczkę mnie to niepokoiło. Nie było w tym tej jasności, która zawsze mi towarzyszyła. A jasność sytuacji to w moim wypadku jedyna wymagana rzecz.
Rozważyłam wszystkie za i przeciw i ułożyłam w głowie mniej więcej plan tego, co powinnam mu powiedzieć. Biorąc pod uwagę fakt, że jesteśmy zmuszeni spędzić razem jeszcze prawie cztery dni nie chciałam, aby nasza relacja opierała się tylko i wyłącznie na ukradkowych spojrzeniach. Może było to samolubne, ale nie miałam ochoty zawsze się ograniczać. Nutka szaleństwa była obecna w moim życiu praktycznie zawsze, dlaczego więc tym razem miałoby być inaczej?
Zadowolona opuściłam w końcu zaparowane pomieszczenie. Zgarnęłam po cichu ubrania i wróciłam do łazienki. Szybko narzuciłam na siebie wybrany zestaw i przeglądnęłam się w lustrze.


Ubrania leżały idealnie i byłam zadowolona z odpowiedniego wyboru. 
Wciąż mokre włosy związałam w coś luźniejszego i zabrałam się za makijaż. Powieki pokryłam cienką warstwą ciemniejszego cienia, narysowałam cieniutkie kreski i przeciągnęłam rzęsy tuszem. Sceptycznie przyjrzałam się wykonanemu dziełu i postanowiłam użyć jeszcze czerwonej szminki. Dopiero wtedy byłam w pełni zadowolona z efektu. 

Z uśmiechem na ustach skierowałam się do kuchni i postanowiłam przygotować śniadanie. Wybrałam dziś kanapeczki i szybko zabrałam się za ich wykonanie. Chleb pokroiłam w małe kromki, posmarowałam go masłem, ułożyłam na nich szynkę, ser, sałatę, ogórka i pomidorka. 
Udekorowałam je jeszcze "keczupowymi" uśmieszkami i ustawiłam wszystko na stole.
Zerknęłam na zegar, było przed 10. Dopiero w tym momencie przypomniałam sobie, że dzisiejszy dzień jest jednym z moich ulubionych w roku! Lany poniedziałek!
Z chytrym uśmieszkiem nalałam do garnka wody i pobiegłam na górę. Powoli weszłam do sypialni. Na szczęście Wrona nadal smacznie chrapał.
Ledwo powstrzymując śmiech podeszłam do łóżka i bezlitośnie wylałam całą zawartość na siatkarza. Jednym pociągnięciem sprawiłam, że lodowata ciecz rozlała się po całym jego tułowiu. Nie oszczędziłam oczywiście twarzy.
- Co do cholery?! - Krzyknął wyskakując z łóżka jak oparzony. Widząc jego zdezorientowaną minę nie mogłam się już powstrzymać i wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Zgięłam się w pół i objęłam rękoma brzuch. - Uważasz, że to takie zabawne?! - Krzyknął Wrona, który dopiero teraz zdał sobie sprawę, że stał przede mną całkowicie nagi.
W odpowiedzi zaniosłam się ponownie śmiechem i otarłam oczy, z których niekontrolowanie zaczęły wypływać mi łzy.
Chłopak zmierzył mnie wzrokiem i zanim zdążyłam się zorientować co się dzieje, przygniótł mnie do łóżka i zaczął się o mnie wycierać. Dopiero uczucie powoli nasiąkających ubrań trochę mnie otrzeźwiło.
- Ej! - Krzyknęłam.
- Widzisz, tym razem dla mnie jest to zabawne. - Zaśmiał się i umieścił moje ręce wysoko nad głową, uniemożliwiając mi tym samym jakikolwiek ruch.
- Wrona. - Ostrzegłam, jednak było już za późno.
Poczułam jak usta środkowego lądują mocno na moich. Zaczął mnie żarliwie całować, a ja wcale nie pozostałam mu dłużna. Przegrałam zawziętą bitwę i nieznacznie uchyliłam wargi, pozwalając jego językowi siać spustoszenie w moich ustach. Oderwaliśmy się od siebie dopiero po dłuższej chwili. Obojgu brakowało nam tchu, do tego oboje byliśmy mokrzy.
Siatkarz sturlał się ze mnie i ułożył wygodnie na łóżku.
- Gdyby nie ta woda, ten poranek zacząłby się niezwykle miło. - Mruknął gładząc mój policzek.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo. - Odparłam i zanim zdążył zareagować, stałam już przy drzwiach. - Zapraszam na śniadanie. - Mrugnęłam i zostawiłam go samego z wielkim znakiem zapytania na twarzy.

Po zjedzonym posiłku Andrzej zniknął w łazience, a ja miałam chwilę dla siebie. Najpierw pokroiłam ciasto i ustawiłam je na małym stoliku przy sofie. Chciałam porozmawiać ze środkowym na poważnie, jednak taka rozmowa "na sucho" niezbyt przypadała mi do gustu.
Po chwili, nie wiedząc za bardzo, co mam zrobić położyłam się na kanapie i bezmyślnie wpatrywałam się w film lecący akurat w telewizji. Jako, że siatkarz nie wracał dłuższą chwilę, a moje powieki stawały się z minuty na minutę coraz cięższe, pozwoliłam sobie na minutkę relaksu.
Obudziłam się dopiero słysząc stawiany na stole kubek. Uchyliłam oczy i zobaczyłam, że siatkarz zaparzył kawę. Czytał mi w myślach, czy jak?
- Kawa? - Zapytałam przeciągając się leniwie.
- Skoro jest ciasto, to i kawa być musi. - Odpowiedział z uśmiechem i usiadł w fotelu na przeciwko.
Podniosłam się z lekkim ociąganiem i wzięłam kubek w dłonie. Powąchałam napój i rozkoszowałam się ulubionym zapachem.
- Musimy porozmawiać... - Zaczęłam po chwili i zmoczyłam wargi gorącą cieczą.
- Też tak myślę. - Poprawił nerwowo włosy. - Przepraszam.
- Ty? - Zadziwiłam się. - Za co?
- Za to wczoraj. - Zmieszany opuścił wzrok, a ja parsknęłam pod nosem. - Co Cię tak bawi?
- Można śmiało powiedzieć, że wręcz Cię uwiodłam, a Ty mnie jeszcze przepraszasz. - Pokręciłam głową.
- Bez przesady... - Mruknął. - Jakiś tam swój udział w tym miałem.
- Możliwe. - Odstawiłam kawę i westchnęłam. - Wiesz, że i tak nic z tego nie będzie.
- Nie znamy się. - Przyznał.
- Nie bawię się w związki. - Odpowiedziałam twardo.
- Dlaczego? - Zapytał zaskoczony. - Taka kobieta jak Ty...
- Nie bawię się i tyle. - Przerwałam mu.
- A więc? - Zapytał.
- Tylko seks.
- Tylko seks. - Powtórzył z namysłem. - Nic więcej?
- Zupełnie nic.
- To propozycja? - Poruszył zabawnie brwiami.
- Zależy, czy pasują Ci warunki. - Odparłam i założyłam ręce na piersiach. - Zero uczuć.
- Zero uczuć. - Powtórzył od razu.
- I zero wspólnych wyjść. - Uniósł zaskoczony brwi.
- Zero wyjść.
- I ostatnie, ale również najważniejsze. - Odchrząknęłam. - Nikt nie może wiedzieć. Zwłaszcza mój brat.
- Ciekawe jak chcesz to zrobić. - Zaśmiał się sarkastycznie. - Jakoś będziemy musieli się spotykać, tak?
- Prawda. - Przyznałam cicho.
- Więc jak?
- Nie wiem. - Mruknęłam cicho. - Coś wymyślisz.
- A jeżeli ktoś coś poczuje? - Zapytał po chwili namysłu.
- Nie wiem co to uczucia. - Zaśmiał się słysząc moje słowa. - Chyba, że te złe.
- Dziewczyno, kto Ci to zrobił? - Trafił w czuły punkt.
- Co? - Popatrzyłam na niego twardo.
- Skrzywdził Cię. - Dokończył cicho.
Nie odpowiedziałam. Odwróciłam twarz w stronę okna i zamyśliłam się. Był inny niż faceci, z którymi spotykałam się do tej pory. Czy zmieniało to coś w moim nastawieniu? Na pewno nie. Byłam jak byłam i nic nie miało prawa tego zmienić. To co zepsute nie daje się tak łatwo naprawić.
- Przepraszam. - Powiedział siadając obok i obejmując mnie ramieniem.
Popatrzyłam na niego i wstałam. Podeszłam do okna i oparłam się czołem o chłodną framugę. Westchnęłam i zamknęłam oczy. Jego towarzystwo mnie zmieniało. Wiedziałam, że na dłuższą metę może to pokrzyżować moje plany. Ale dlaczego miałabym odtrącić jedyną osobę, która w tak krótkim czasie zdołała dotrzeć do mnie tak głęboko? Będę musiała udawać, że to co się dzieje w ogóle mnie nie obchodzi. A czy zacznie mnie obchodzić? Dowiem się dopiero w trakcie.
- Jeszcze jeden warunek. - Odezwałam się w końcu, a Andrzej od razu znalazł się obok.
- Tak?
- Zero takich rozmów. - Popatrzyłam na niego w końcu.
Kiwnął głową na znak zgody i odgarnął zabłąkany kosmyk moich ciemnych włosów. Uważnie przyglądał się mojej twarzy i przejechał kciukiem po moich wargach. Uchyliłam je mimowolnie i spojrzałam mu w oczy z pragnieniem. Zaczął drażnić delikatnie kolczyk znajdujący się pośrodku moich ust.
- Podoba mi się. - Mruknął przysuwając się bliżej. - Jest taki inny. Taki jak Ty...
Zaśmiałam się cicho i przymknęłam oczy. Nie minęło dużo czasu, aż poczułam jego delikatny pocałunek. Siatkarz zaczął się ze mną drażnić, a ogień który rozpalała sama jego obecność zaczął niekontrolowanie rosnąc. Przywarłam do niego ciałem i przygryzłam zalotnie jego wargę.
- Jesteś niegrzeczna. - Mruknął chwytając mnie za tyłek, a ja posłałam mu niewinne spojrzenie.
Wrona przycisnął mnie lekko do ściany i mocniej wpił się w moje usta. Mruknęłam zadowolona czując jak podnosi mnie i zanosi w stronę kanapy. Usiadł na niej szybko i posadził mnie na sobie okrakiem. Objęłam go za szyję i mocniej wtuliłam się w jego wielkie ciało.
Dłonie środkowego powędrowały powoli pod moją koszulę i po chwili leżała już ona na podłodze. Zaraz też dołączyła do niej górna część garderoby siatkarza. Uśmiechnął się widząc mój dziki wzrok i zwinnie odwrócił mnie na plecy. Pozbył się szybko reszty mojego ubioru, a ja zerwałam z niego spodnie.
- Tylko seks? - Zapytał całując moją szyję.
- Tylko. - Przytaknęłam i w tym momencie poczułam go w sobie.


...

No... Nawet jestem zadowolona....
ZA BŁĘDY Z GÓRY PRZEPRASZAM!

Eh za bardzo Was demoralizuje.... Em nie krzycz na mnie :C

Muszę się ograniczyć! Albo naprawdę założę blokadę, bo mnie jeszcze o coś oskarżą :D


No więc jak myślicie, jaka przeszłość ciągnie się za naszą kochaną Asieńką? Zawód miłosny, czy może coś innego?
Czekam na Wasze propozycje ^.^

CZYTASZ + KOMENTUJESZ + MOTYWUJESZ

Do następnego kochani <3 ;*

~DarkFace

niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 4.

Aby zdążyć ze wszystkim na czas, musiałam wstać skoro świt. Pierwszą czynnością było oczywiście bieganie, jakoś musiałam się uspokoić. Następnie szybki prysznic i w końcu rozpoczęłam przygotowania.
Teraz już niestety, po odstresowaniu nie było nawet śladu i bardzo żałowałam, że nie mam choćby kilku minut, aby ponownie wyjść z domu.
Około 8 zaczynałam już pieczenie kurczaka, naszej tradycyjnej potrawy. Przygotowywałam także ulubioną formę świątecznego posiłku Włodarczyka, rolady.
Brata wykorzystałam do odbierania ziemniaków, a sama zajęłam się na końcu zielonymi dodatkami. Sałata z pomidorem, ogórkiem, rzodkiewką i kilka kropel oliwy. Miałam nadzieję, że to, oraz ciasta, które upiekłam wystarczą, aby zaspokoić apetyt dwóch wielkoludów.

"Do jasnej cholery, po co ja go zaprosiłam?"
Zadawałam sobie to pytanie już od dobrych kilku godzin i nadal nie umiałam na nie odpowiedzieć. Wojtek, który dowiedział się o sprawienie, nawet tego nie skomentował. Pokręcił tylko głową z wielkim uśmiechem na twarzy, a ja miałam ochotę go za niego udusić. Sprecyzował jedynie Wronie, aby pojawił się o 14.
Kilka minut po 13 chodziłam już cała poddenerwowana. To nie tak, że się stresuję środkowym, czy coś... No bo przecież nie miałam powodu, prawda?
Wcale nie dla niego ubrałam najlepszą sukienkę, jaką dysponowałam w szafie...


Nie wspominając już o cudownym makijażu i fryzurze jak z bajki.


Wcale nie chodziło mi o zrobienie na nim wrażenia, czy tam zwalenie go z nóg. No bo w sumie po co...?
Na tą chwilę postanowiłam narzucić siebie fartuszek, aby nie pobrudzić pięknej sukienki. Wybrałam jeden z najprostszych, jakim dysponowałam w danym momencie w domu.


Wojtek widząc, jak się zachowuje postanowił odpuścić i nie drażnić mnie dziś. Przygotował sam całe nakrycie do stołu, mi przypadło tylko sprawdzanie, czy jedzenie się nie przypala.
- Asia? - Zapytał w pewnym momencie brat.
- Hm? -  Nie oderwałam nawet wzroku znad mieszanego akurat  sosu.
- Bo... - Zaczął niepewnie, a ja podniosłam w końcu głowę. - Ktoś wpadnie do nas na kawę.
- Kolejna niespodzianka w Twoim wykonaniu? - Uniosłam brew. - Zaczynam się już bać.
- Nie musisz. - Zaśmiał się nerwowo. - Bo... Bo to dziewczyna...
- Co? - Zapytałam zaszokowana. Łyżka, którą trzymałam w dłoni upadła z trzaskiem na szafkę.
- No chciałbym Ci w końcu przedstawić moją dziewczyną. - Mruknął patrząc na mnie uważnie.
- Miło. - Zaczęłam się śmiać. - Czyżby Wojciech Włodarczyk znalazł w końcu tą jedyną? - Zapytałam poruszając charakterystycznie brwiami.
- Może. - Uśmiechnął się lekko i odetchnął. - Czyli nie jesteś zła? - Spytał dla pewności.
- No co Ty! - Podeszłam i przytuliłam go mocno. - No więc... Ile to trwa? I skąd ją znasz?
- Poznaliśmy się w zeszłym roku, to siostra jednego z chłopaków. - Zaczął uradowany. - A spotykamy się tak od czterech miesięcy...
- Co?! - Krzyknęłam. - Włodarczyk, masz dziewczynę od czterech miesięcy, a ja nic nie wiem?!
- Bałem się Twojej reakcji...
- Jesteś kretynem! - Rzuciłam w niego ze śmiechem szmatką. - To, że ja taka jestem, nie znaczy, że nie chcę Twojego szczęścia. - Powiedziałam miękko.
- Wiem, ale po prostu... Nie wiem, tak wyszło. - Przysiadł na krześle. - Mam nadzieję, że ją polubisz.
- Zobaczymy. - Uśmiechnęłam się delikatnie. - A jak ma na imię?
- Olivia.
- Olivia. - Powtórzyłam z namysłem. - I jest siostrą?
- Facundo Conte. - Odparł od razu.
- No Wojtek, poderwałeś gorącą, argentyńską panienkę! - Zaśmiałam się widząc jego minę.
- Zamknij się lepiej. - Mruknął i założył ręce na piersiach. - Przypomnę tylko, że to Ty zaprosiłaś tutaj Andrzejka.
Zacisnęłam usta w wąską kreskę i posłałam mu mordercze spojrzenie. Tym razem to Włodarczyk zaczął się ze mnie nabijać.

Rozmowa z bratem delikatnie mnie rozluźniła. Powróciłam do podgrzewania obiadu. Po niespełna 5 minutach usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Popatrzyłam na nie nerwowo i od razu przeniosłam wzrok na Wojtka.
- Ty go zaprosiłaś. - Wzruszył ramionami.
- Jasne. - Zrzuciłam z siebie fartuszek i wygładziłam sukienkę.
Nogi lekko mi drżały, kiedy podchodziłam do drzwi.
"Opanuj się!" Nakazałam sobie w myślach i otworzyłam je pewnie.
Moim oczom ukazał się uśmiechnięty od ucha do ucha siatkarz. Lekko uchylił usta i z zachwytem przejechał wzrokiem po moim ciele, a ja poczułam jak moje policzki robią się cieplejsze.
" Kurwa, ja się nigdy nie rumienię!"
Dopiero teraz zauważyłam, co chłopak ma na sobie. Z podziwem pochwaliłam go w myślach.
"No, no."



- Hej. - Oprzytomniał pierwszy i uśmiechnął się uroczo.
- Cześć. - Odsunęłam się na bok i lekko podniosłam kąciki ust ku górze. - Wejdź.
- Dzięki. - Wszedł do środka i wyciągnął zza pleców jedną, czerwoną różę. - To dla Ciebie.
- Yyy... - Zmieszałam się lekko i odebrałam od środkowego kwiat. - Dziękuję.
W tym momencie do moich nozdrzy dotarł zapach perfum Wrony. O mamuniu... To był najcudowniejszy zapach, jaki kiedykolwiek czułam. Starałam się oddychać płytko, mimo to zapach mącił mi w głowie i zachęcał mój umysł do wyobrażenia sobie niestworzonych rzeczy. Bardzo niegrzecznych rzeczy...
- Nie ma za co. - Przeczesał dłonią włosy i pozostawił je w seksownym nieładzie. - Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. - Powiedziałam i po raz kolejny poczułam, jak zaczynam się rumienić. - Ty też niczego sobie. - Dodałam z uśmiechem.
- Starałem się. - Wypiął dumnie pierś, a ja parsknęłam śmiechem. Atmosfera rozluźniła się lekko.
- Długo będziecie tutaj tak stali? - Zapytał nagle Wojtek, wchodząc do przedpokoju. - Cześć Andrzejku.
- Witaj Włodeczku. - Padli sobie teatralnie w ramiona, a ja przewróciłam oczami.
- To ja sprawdzę co z obiadem. - Poinformowałam i z ulgą opuściłam pomieszczenie.
W kuchni odetchnęłam głębiej i oczyściłam drogi oddechowe z perfum środkowego, czym od razu przywróciłam jasne myślenie.
"Do jasnej cholery, co się ze mną dzieje?!"
Zaczęłam się zachowywać jak jakaś napalona małolata. Do tego ten rumieniec na mojej twarzy... To nie było do zaakceptowania. Wiedziałam, że to co się ze mną dzieje nie wróży nic dobrego i pierwszy raz w życiu postanowiłam to zignorować.
Westchnęłam i wyciągnęłam z szafki wazon, do którego nalałam następnie wody i włożyłam do niej różę. Powąchałam ją szybko i z lekkim uśmiechem zaczęłam przekładać gorące mięso na półmisek.

Obiad minął nam w bardzo miłej atmosferze. Chłopcy śmiali się i żartowali. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że poznaję brata w całkowicie nowej odsłonie. Był zabawny i szczęśliwy z obecności kolegi. Zupełnie inny niż jak spędziliśmy czas sami. Do tego, już za chwilę poznam go w kolejnym wydaniu, jako zakochanego.
Może to dziwne, ale nigdy wcześniej nie przedstawił mi swojej dziewczyny. Nikogo nie przyprowadzał do domu i wiedziałam, że jest to tylko i wyłącznie moja wina. No ale w końcu się odważył i oznaczało to, że naprawdę mu na dziewczynie zależy.
Stawiałam na stole właśnie ostatni talerz z ciastem, kiedy w domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Oboje z Andrzejem w jednym momencie zwróciliśmy twarze w stronę Wojtka.
- Bądź miła. - Jęknął Włodarczyk w moim kierunku i pobiegł do drzwi.
- Zawsze jestem. - Mruknęłam pod nosem.
Wrona słysząc moje słowa wybuchnął głośnym śmiechem. Zgromiłam go wzrokiem i przysiadłam obok niego na kanapie.
- Znasz ją? - Zapytałam, aby przerwać panującą ciszę.
- Yhm. - Kiwnął głową i zerknął w moim kierunku.
Wsłuchałam się w muzykę płynącą z radia i nie zadałam kolejnego pytania, mimo że byłam ciekawa jak dziewczynę opisze środkowy.
Po chwili do salonu powrócił uradowany Wojtek. Dreptała za nim niewysoka, śliczna dziewczyna. Miała na oko miała koło 20, może 22 lat. Ciemną karnację świetnie podkreślała jej miętowa sukienka. Do tego złote dodatki, oraz nieziemskie czarne szpilki. Wyglądała wręcz genialnie. Obcisła kreacja opinała jej kruche, ale jakże kobiece ciało. Nie żebym jej czegoś zazdrościła, lubiłam swój wygląd.
- Wrona, Wy się już znacie. - Zwrócił się do kolegi, który puścił brunetce oczko.
- Hej. - Pomachał jej, a dziewczyna skinęła głową z uśmiechem.
- Asia. - Zwrócił się tym razem do mnie, a ja wstałam i podeszłam do nich. - Poznaj Olivię.
- Cześć. - Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i wyciągnęłam w moją stronę rękę.
- Hej. - Odpowiedziałam z uśmiechem i uścisnęłam jej małą dłoń. - Miło mi Cię w końcu poznać.
- Wojtek dużo o Tobie opowiadał. - Powiedziała z lekkim akcentem, jednak jej znajomość języka bardzo mnie zaskoczyła.
- W nic mu nie wierz! - Zaśmiałam się i popatrzyłam na brata.
Przyjmujący uniósł kciuk ku górze, dając mi tym samym znak, że dobrze sobie poradziłam.
- Kochanie, siadaj. - Wojtek zaprowadził dziewczynę w stronę kanapy, sam także zajął miejsce obok przyjaciela.
Tym oto sposobem zostałam zmuszona do zajęcia fotela, gdyż nasza sofa miała jednak ograniczone rozmiary. Nie, żebym się tym przejmowała, mogłam jakoś odgrodzić się od pociągającej woni Wrony.
- Kawy, herbaty? - Zapytałam kierując się w stronę kuchni.
- A może czegoś mocniejszego? - Zapytał od razu Włodarczyk.
- O! Dobrze gada! - Zawtórował mu środkowy.
- Puknijcie się w głowę. Najwyżej później.- Prychnęłam wychylając się zza ściany. - Olivia?
- Kawy. - Odpowiedziała rozbawiona.

Popołudnie tak jak i wieczór minęły nam w świetnej atmosferze. Nigdy chyba nie czułam się tak swobodnie w czyimś towarzystwie, nie licząc oczywiście bliźniaka. Olivia okazała się bardzo ciepłą osobą, była spokojna i bardzo, ale to bardzo szczęśliwa. Z uśmiechem patrzyłam na to, jak piękną parę tworzyli z Wojtkiem. Poczułam nawet lekkie uczucie w sercu. Wiedziałam, że ja na coś takiego liczyć nie mogę, jestem na to zbyt zamknięta. Poza tym żaden facet nie wytrzymałby z taką osobą jak ja.
Po 23 Olivia poinformowała, że musi się zbierać, gdyż jutro o 9 miała lecieć do rodziny, do Buenos Aires. Jakież było moje zdziwienie, gdy usłyszałam słowa Wojtka.
- Asia... Bo... - Zaczął niepewnie. - Bo ja lecę do Argentyny z Olivią.
- Co? - Zakrztusiłam się pitym akurat sokiem. - I teraz mi to mówisz?
- No jakoś nie miałem kiedy... - Odparł zmieszany. - Muszę w końcu poznać przyszłych teściów.
- Okej. - Starałam się brzmieć normalnie, mimo że zrobiło mi się przykro. - Nie ma sprawy.
- Wracam w czwartek. - Zapewnił od razu.
- Dobrze, leć. - Wymusiłam, aby na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Miałam jednak świadomość, że Włodarczyk doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co w tym momencie czuję. Nigdy nie zostawiał mnie tak niespodziewanie samej. - Olivia, miło mi Cię poznać. Wpadnij jeszcze kiedyś.
- Oczywiście. - Uśmiechnęła się i przytuliła mnie delikatnie, co wywołało moje ogromne zdziwienie. - Do zobaczenia!
Pomachałam znikającej za drzwiami dziewczynie i odwróciłam się w stronę stojącego obok brata.
- Nie bądź zła. - Poprosił cicho i przygarnął mnie do piersi.
- Dam radę. - Mruknęłam i zacisnęłam zęby. Nie cierpiałam, kiedy miał przede mną jakieś tajemnice.
- Dobrze. - Wyciągnął z szafy spakowaną już walizkę i podszedł powoli do drzwi. - Jeszcze jedno.
- Tak?
- Wrona zostanie z Tobą do czasu, aż nie wrócę. - Powiedział i wybiegł z domu.
- Włodarczyk! - Krzyknęłam za nim jeszcze, jednak nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. - Świetnie.
Wróciłam do salonu ze spuszczoną głową i nie zwracając nawet uwagi na gościa zaczęłam sprzątać ze stołu. Uwinęłam się szybko i po kilku minutach wróciłam do pokoju z litrem wódki, oraz dwoma kieliszkami w dłoni. Wiedziałam, że środkowy uważnie mnie obserwuje. Po jego minie wywnioskowałam, że słyszał krótką wymianę zdań między mną, a bratem.
- Za te jakże cudownie zapowiadające się kilka dni. - Odezwałam się w końcu i nalałam do kieliszków trunku.
Nie czekając na ruch chłopaka, opróżniłam ten należący do mnie i skrzywiłam się czując drapiącą ciecz w gardle. Oparłam się wygodnie i wysunęłam stopy z wysokich szpilek.
- Widzę, że jesteś bardzo zadowolona z mojego towarzystwa. - Szturchnął mnie lekko w ramię, a ja zgromiłam go wzrokiem.
- Udowodniłam już, że potrafię być miła. - Fuknęłam. - Na więcej nie licz.
- Zobaczymy. - Uśmiechnął się chytrze i sięgnął po trunek.

Butelkę opróżniliśmy w zadziwiającym tempie. Wypite procenty dodały nam obojgu odwagi i odmieniły diametralnie mój charakter. Stałam się weselsza i bardziej kontaktowa. Starałam się nie myśleć o zasmucających rzeczach i całkowicie skupiłam swoją uwagę na Wronie.
- Masz jeszcze? - Zapytał zerkając w kierunku kuchni.
- O nie, nie. - Wstałam chwiejnie i zachichotałam.
- Czemu? - Popatrzył na mnie z czarującym uśmiechem.
- Wolę pamiętać co się będzie działo. - Chwyciłam w dłoń buty i w podskokach pobiegłam w stronę schodów. - Idziesz? - Zapytałam chłopaka. Zaśmiał się tylko w odpowiedzi i zaczął mnie gonić.
Pierwsza wpadłam do pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko. Dopiero wtedy poczułam, jak wymęczył mnie dzisiejszy dzień.
- Tylko mi nie mów, że zamierzasz spać. - Jęknął padając obok mnie Andrzej.
- A co innego mam robić. - Zaśmiałam się i podeszłam do laptopa.
Otworzyłam go i znalazłam odpowiednią piosenkę. Przymknęłam oczy, kiedy pokój wypełnił się pięknymi dźwiękami płynącymi z urządzenia. Usłyszałam skrzypiącą podłogę i wiedziałam, że Wrona idzie w moim kierunku.
- Masz gust. - Poczułam jak siatkarz kładzie ręce na moich biodrach i odwróciłam się do niego przodem.
- Łapy przy sobie. - Zaśmiałam się, jednak nie strąciłam jego dłoni.
- Podoba Ci się to. - Zamruczał i przyciągnął mnie jeszcze bliżej.
Uniosłam brwi do góry i zaciągnęłam się głęboko jego perfumami, od których zakręciło mi się w głowie.
- Zajebiście pachniesz. - Powiedziałam przesuwając palcem wzdłuż guzików jego koszuli.
Środkowy podsumował moją wypowiedz uśmiechem i delikatnie musnął moje wargi. Odsunął się lekko i jakby czekał na moje przyzwolenie.
- Jeszcze. - Mruknęłam i stając na palcach wpiłam się łapczywie w jego usta.
Andrzej jęknął i podniósł mnie zwinnie ku górze. Nie czekając, oplotłam go nogami i zabrałam się za jego ubrania. Marynarka spadła miękko na podłogę, a siatkarz rzucił mnie na środek łóżka.
Popatrzył na mnie spragnionym wzrokiem i nakrył moje ciało swoim. Szybko podciągnął moją sukienkę aż do pasa i pozbył się mojej bielizny. Nie pozostałam mu dłużna i jednym ruchem zerwałam z niego koszulę i przewróciłam na plecy, ściągając przy tym sukienkę.
Oddychałam szybko i wpatrywałam się z uśmiechem w siatkarza, który zaczął wręcz pożerać mnie wzrokiem.
- Jesteś śliczna. - Odezwał się po chwili i zrzucił mnie z siebie niespodziewanie.
Szybko pozbył się reszty swojej garderoby i zawisnął nad moim ciałem. Przejechał dłońmi po moich piersiach, brzuchu, aż do bioder. Przymknęłam oczy i rozkoszowałam się jego delikatnym dotykiem. Dotarł w końcu do moich ud i rozłożył się szeroko, po czym wśliznął się miedzy nie.
Zaczął całować moją szyję, pieścił dokładnie każdy milimetr mojego ciała, a ja wariowałam czując rosnące z minuty na minutę pożądanie.
- Andrzej... - Jęknęłam, nie mogąc już dłużej wytrzymać. Popatrzyłam na niego błagalnie.
Chłopak zaśmiał się i podciągnął się wyżej. Złączył nasze wargi i chwycił mnie pewnie za biodra. Jednym, silnym pchnięciem znalazł się cały we mnie, a ja wygięłam się czując jak wypełnia mnie do samego końca.
Po chwili cała sypialnia rozbrzmiewała głośnymi jękami rozkoszy. Siatkarz szybko doprowadził nas na sam szczyt, jednak nasza nocna przygoda trwała znacznie, znacznie dłużej. Zmęczeni zasnęliśmy dopiero nad ranem.


...

No także tego :D
Rozdział dedykuję Dit Te, widzisz ja napisałam Ci ładniejszy :P

Kochani, CZYTASZ+KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

Buziaki i do następnego ;*

~ DarkFace

środa, 20 maja 2015

Rozdział 3.

- Wrona. - Mruknęłam patrząc niezbyt zadowolona na siatkarza.
- Włodarczyk. - Zaśmiał się.
- Patrz jak chodzisz. - Powtórzyłam po raz drugi, wyminęłam go i chciałam wyjść, jednak skutecznie mi to uniemożliwił, chwytając mój łokieć.
Zerknęłam najpierw na jego dłoń, a później unosząc jedną brew, spojrzałam mu twardo w oczy. Chłopak speszył się lekko i cofnął rękę.
- Przepraszam. - Szepnął cicho.
- Stary przeproś ładnie i właź, bo nie mamy czasu! - Dopiero teraz zauważyłam, że za Andrzejem stoi ktoś jeszcze.
- Jasne. - Siatkarz przesunął się i wpuścił kolegę do środka.
- Bardzo mi miło. - Osobnik wyciągnął w moim kierunku rękę. - Przepraszam za tą łamagę. - Powstrzymał śmiech patrząc z ukosa na Wronę. - Karol Kłos.
- Joanna Włodarczyk. - Odparłam od razu.
Czy każdy siatkarz musi być tak cholernie miły? Przy takich osobach czuję się okropnie. Moje zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Do tego ten ich sposób bycia... Tryskali energią, życiem i szczęściem. Szkoda, że nie każdy tak ma.
- Włodarczyk? - Powtórzył zdziwiony Kłos. - Ale, że z tych Włodarczyków? - Jego oczy wyglądały, jakby zaraz miały wyskoczyć.
- To moja siostra, baranie. - Pokręcił głową Wojtek, który pojawił się w sklepie nie wiadomo skąd. - Cześć. - Uśmiechnął się do mnie promiennie i pocałował mnie w policzek. Kąciki moich ust uniosły się lekko, kiedy zobaczyłam bliźniaka.
- Dlaczego ja nie wiem, że masz siostrę? - Zapytał z pretensjami Karol.
- A ktokolwiek wie? - Mruknął Wrona pod nosem, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Na przykład Ty. - Odezwałam się słodziutko i odwróciłam się w stronę Włodarczyka. Za plecami słyszałam jak Andrzej tłumaczy się przyjacielowi. - Wrócisz do domu coś zjeść?
- No w sumie mamy do 18 wolne. - Uśmiechnął się. - Chłopaki, jedziemy na obiad! - Krzyknął do kolegów stojących kilka metrów dalej. Siatkarze najwyraźniej o coś się kłócili.
- Ale...
- Albo jadą do nas, albo jem na mieście. - Uciął krótko.
- Dokupię potrzebne rzeczy. - Westchnęłam i zwróciłam w kierunku kasy.

W mieszkaniu byłam na szczęście przed chłopakami. Od razu pobiegłam się przebrać w coś, co nie ucierpi tak bardzo przy przygotowywaniu obiadu, oraz pieczeniu ostatnich ciast.



Wybrałam luźne ubrania i związałam włosy w koka.
Zeszłam po chwili na dół i zaczęłam rozpakowywać zakupy. Stawiałam na szafce akurat ostatnie produkty, kiedy drzwi otworzyły się z impetem i do środka wpakowali się krzyczący siatkarze. Skrzywiłam się lekko i przewróciłam oczyma. Spokoju z takimi nigdy mieć nie można.
- Ten napis powinno się czytać od dołu. - Wymamrotał Wrona przemykając obok mnie do salonu.
- Co? - Zapytałam nie wiedząc o co chodzi.
- Nic. - Burknął. Najwyraźniej nie miałam tego słyszeć.
Dopiero po chwili zrozumiałam, że chodzi mu o moją koszulkę. Oj Panie Wrona, wchodzimy na wojenną ścieżkę...
Zignorowałam rosnącą we mnie złość i postanowiłam nie przejmować się siatkarzami, którzy kłócili się właśnie o to, jaki film obejrzeć czekając na obiad. Założyłam słuchawki, podłączyłam je do telefonu i włączyłam jedną z moich ulubionych piosenek.
Chciałam zrobić obiad jak najszybciej, ponieważ znając choćby brata, wiedziałam że po zjedzeniu, przynajmniej godzinkę spędzi chrapiąc na kanapie. Danie, które chciałam przygotować nie było trudne. Wybrałam spagetti z łososia*, chciałam trochę ich zaskoczyć. Byłam pewna, że nigdy go nie jedli. Poza tym była to ulubiona forma obiadu, zarówno Wojtka, jak i moja. Nie pozostało mi więc nic innego, jak zacząć gotowanie.

- Jejku, co to było? - Zapytał Kłos głaszcząc swój brzuch. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech.
- Spagetti z łososia. - Odparł Włodarczyk, który zdążył rozłożyć się już wygodnie na fotelu.
- Jest jeszcze? - Zwrócił się tym razem do mnie.
- Niestety nie. - Zaśmiałam się widząc jak jego usta wykrzywiają się w podkówkę.
- Ona wszystko tak gotuje. - Wtrącił uradowany Włodarczyk. - Mówię Wam, siostra jak marzenie.
- Wojtuś, słonko idź weź leki bo ci gorzej. - Zaśmiałam się.
- Fakt, smaczne. - Odezwał się milczący do tej pory Wrona.
Odwróciłam głowę w jego stronę. Pół leżał, pół siedział na kanapie. Miał przymknięte oczy i wyglądał, jakby wcale na odpowiedź nie czekał.
- Dziękuję. - Mruknęłam i wróciłam do pieczenia ostatniego już ciasta - mazurka z masą czekoladową.
Po kilku minutach mogłam już wsadzić blaszkę do piekarnika. Zmęczona przeciągnęłam się i szybko uprzątnęłam kuchnię. Niestety pieczenie jest bardzo brudzącą czynnością.
Wiedząc, że mam chwilę czasu, postanowiłam udać się do swojego pokoju. Zaglądnęłam także do salonu, tak jak sądziłam siatkarze spali jak zabici.
Podreptałam więc na górę. Od razu rzuciłam się na łóżko i zaczęłam rozmasowywać obolałe mięśnie rąk. Ustawiłam w telefonie alarm i pozwoliłam sobie zamknąć oczy. 40 minut relaksu nikomu chyba nie zaszkodzi.
Niestety po chwili ktoś zapukał do moich drzwi. Zerknęłam na zegar, minęło niecałe 10 minut. Z jękiem odwróciłam się w stronę drzwi.
- Kimkolwiek jesteś, idź sobie. - Nakryłam głowę poduszką.
- Dzięki za zaproszenie. - Zaśmiał się Wrona, wchodząc jakby nigdy nic do mojej sypialni.
- Wrona, czy dla Ciebie nie oznacza tak? - Mruknęłam z zamkniętymi oczyma.
- No bo oni śpią. - Poskarżył się siadając na podłodze.
- Też bym chciała, nie widać? - Burknęłam uchylając powieki.
- Dlaczego taka jesteś? - Zapytał patrząc mi w oczy.
- Jaka?
- Nie wiem, zimna. Jakbyś bała się, że ktoś zaraz coś Ci zrobi. Unikasz innych. A jak już się zbliżają, to ich ranisz.
Podniosłam się na łokciu i przyjrzałam się chłopakowi, który cierpliwie czekał na moją odpowiedź. Niestety, trafił w sedno. Unikałam ludzi. Raniłam ich, kiedy tylko sprawiali, że chciałam im zaufać. Przynajmniej tak było na początku. Teraz byłam niemiła i zniechęcałam, zanim nawet pomyślałam o jakimkolwiek bliższym kontakcie.
Chyba, że chodziło o łóżko. W końcu jestem normalną kobietą, a każda normalna kobieta potrzebuje zaspokoić czasem swoje potrzeby. Nie angażowałam się jednak w takie związki. Czasem trwały krótko, czasem długo, zawsze jednak obie strony chciały tego samego.
- Po prostu. - Odparłam po dłuższej chwili i spuściłam wzrok. - Taki charakter.
- Nie pieprz, jakiś powód musi być.
- Nie ważne. - Posłałam mu krzywe spojrzenie i położyłam się z powrotem.
- Okej. - Oparł się o ścianę. - Bywasz czasem inna?
- Czasami. - Włożyłam sobie dłoń pod policzek.
- Dla kogo? - Pytał dalej.
- To ważne? Dla niektórych.
- Dla Wojtka. - Mruknął.
- To mój brat. - Uśmiechnęłam się lekko. - To inna sytuacja.
- Blisko jesteście. - Stwierdził.
- Nie da się ukryć.
- Więc czym sobie zasłużył na lepsze traktowanie?
- Wszystkim. - Zerknęłam na niego.
- Innym nie dajesz nawet szansy. - Zaśmiał się. - Nie masz porównania.
- Nie potrzebuje go. - Zamknęłam oczy i postanowiłam go zignorować.
Niestety już po chwili cisza zaczęła mi ciążyć. Zwłaszcza, że cały czas czułam na sobie wzrok środkowego. Ale zaraz. Joannie Włodarczyk ciąży cisza? Coś nowego.
- Co planujesz na święta? - Zapytałam, żeby przerwać ponurą atmosferę. "Czy ja właśnie staram się być miła?" - Spędzasz je z Kłosem?
- Karol jedzie z Olą do Warszawy, do rodziców.
- A Ty?
- Zostaje tutaj. Nie chcę spędzać świąt z rodziną. - Odwrócił twarz w stronę okna. Widziałam, że nie chce kontynuować tematu.
- Sam? - Usiadłam i objęłam kolana rękoma.
- A z kim innym? - Posłał mi rozbawione spojrzenie.
- Nie wiem, może z dziewczyną?
- Jestem sam. - Odparł i uśmiechnął się lekko.
- Więc przyjdź do nas. - Rzuciłam, zanim choćby pomyślałam o tym, co robię.
Słowa wymsknęły się z moich ust, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Naprawdę to powiedziałam? Chyba się gorzej czuję.
- Co? - Zapytał zaszokowany.
- No przyjdź do nas. - Powtórzyłam pewnym głosem, robiłam dobrą minę do złej gry. - Udowodnię, że potrafię być miła.
Chłopak uśmiechnął się i skinął głową, a ja zaczęłam się zastanawiać, co najlepszego wyprawiam.
Świetny plan, Włodarczyk. Sama sobie komplikujesz życie. Na cholerę chcesz mu coś udowodnić? No po co?

...

Yy nawet nie wiem co napisać :D
Nie wiem czy mi się podoba, czy też nie.
Jedno jest pewne, wracam do pisania :)
Do następnego ;*


*Małe wyjaśnienie :D Jednym z moich ulubionych dań jest właśnie spagetti z łososiem.
Prościej mówiąc podsmażamy wędzonego łososia na patelni, zalewamy go mlekiem i dodajemy trochę śmietany 18%. Oczywiście doprawiamy solą i pieprzem, al to już jak kto lubi. Tworzy się zarąbisty sos, którym zalewamy ugotowany wcześniej makaron, tzw. "grube rurki". Może kogoś to zachęci, a ja gorąco polecam. Z opisu może nie wynika, ale ręczę : PYCHA! 

~DarkFace

środa, 6 maja 2015

Rozdział 2.

- Napijesz się czegoś? - Zapytałam, kiedy Wojtek opuścił dom.
- A chętnie. - Odparł szatyn. - Coś proponujesz?
- Herbata, kawa, woda, sok?
- Hmm może być sok. - Uśmiechnął się i oparł plecami o ścianę. - Jaki masz?
- Pomarańczowy. - Odparłam szukając napoju.
- Mój ulubiony! - Zaśmiał się.
Zerknęłam na niego i pokręciłam głową. Jakiegoś mniej wesołego egzemplarza Włodarczyk nie mógł przyprowadzić? Byłabym bardzo wdzięczna.
Nalałam soku do dwóch szklanek i jedną podałam Wronie. Ten skinął w ramach podziękowania i popił zawartością szklanki dopiero co zjedzonego tosta.
Odwróciłam się do niego tyłem i podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam z niej duży tort, który upiekłam specjalnie dla Wojtka. Sięgnęłam po nóż i zaczęłam kroić ciasto na duże kawałki. Kiedy przekładałam je na talerz, zauważyłam że stoi koło mnie środkowy Skry.
- Co to? - Wskazał palcem na mój wypiek.
- Tort biszkoptowy z masą kawową, czekoladową i karmelową. - Odpowiedziałam spokojnie.
- A to na górze, to bita śmietana? - Zapytał rozmarzony.
- Tak. - Zaśmiałam się cicho.
Na tacy położyłam dodatkowo trzy talerzyki deserowe, dzbanek z sokiem, oraz szklankę przeznaczoną dla brata. Obok ułożyłam jeszcze małe widelczyki. Już chciałam zabrać całość, kiedy przeszkodził mi siatkarz.
- Daj, pomogę Ci. - Zaoferował.
- Dam radę.
- Nie kłóć się.
Oboje chcieliśmy podnieść tacę, jednak Wrona był szybszy. Moja ręka otarła się o jego, a ja ponownie poczułam dziwną energię, która między nami przepłynęła. Mój wzrok momentalnie spotkał się z jego. Szybko cofnęłam dłoń i speszona spuściłam wzrok. Pozwoliłam, aby chłopak zaniósł rzeczy do salonu. Sama podążyłam za nim niosąc nasze szklanki.
Usiadłam na fotelu i podciągnęłam kolana pod brodę. Andrzej wybrał kanapę i zajął jej połowę. No tak, siatkarze tak już mają.
- Więc jesteś siostrą Wojtka. - Zapytał po chwili milczenia Wrona. - Do tego bliźniaczką.
- Jak widać. - Pociągnęłam ze szklanki łyk soku.
- Dlaczego nigdy nam Cię nie przedstawił?
- Bo nie chciałam.
- Czemu nie widziałem Cię nigdy na meczu? - Drążył.
- Nie chodzę na nie.
- Ale dlaczego? - Zdziwił się.
- Po prostu. Niezbyt lubię.
- A jest to spowodowane? - Próbował zwrócić na siebie moją uwagę.
- Dalej będziesz mnie przesłuchiwał? - Byłam lekko zirytowana jego ciągłymi pytaniami. Zaszczyciłam go w końcu krótkim, złowrogim spojrzeniem. Najwyraźniej zdziwiło ono chłopaka.
Niezręczną sytuację przerwał powrót Wojtka. Ucieszyłam się, że mój czas przeznaczony na zabawienie gościa minął. Przeprosiłam chłopaków grzecznie i czym prędzej poszłam do siebie. Zamknęłam za sobą drzwi i runęłam na łóżko.
Nie lubił takich sytuacji. Nie lubiłam, kiedy ktoś ciągle o coś pyta. Najwyraźniej Wrona był jedną z osób, które trudno przychodzi mi akceptować. Niezbyt chętnie się przed kimś otwieram. Może dlatego tak często unikałam bliższych kontaktów. Wyjątkiem był oczywiście Wojtek. W końcu przed rodzeństwem tajemnic mieć nie należy.
Westchnęłam i przewróciłam się na bok. Nie mając nic lepszego do roboty, wzięłam do ręki książkę i rozpoczęłam lekturę.
Jej akcja tak mnie wciągnęła, że ani się obejrzałam, a było po 15. Zeszłam na palcach do kuchni. Tak jak sądziłam, siatkarze smacznie spali, a z odtwarzacza DVD leciał Park Jurajski. Zaśmiałam się pod nosem i wyłączyłam go. Niby tacy duzi, a zachowywali się całkiem jak dzieci. Porwałam ze stołu ostatni kawałek tortu i wróciłam do siebie, aby kontynuować czytanie "Morza spokoju".
Niestety po słodkim posiłku, zaczął morzyć mnie sen i poddałam się po chwili ciepłym objęciom Morfeusza.

Obudziłam się kilka minut po 18. Czułam się niezwykle wypoczęta i pełna energii. Wiedziałam, że jakoś jej nadmiar muszę wykorzystać. Nie miałam ochoty na siedzenie w domu, więc podeszłam do szafy i zmieniłam ubrania. Na zewnątrz bardzo się ochłodziło, więc przydałoby wyciągnąć coś cieplejszego.


Po cichu opuściłam dom i pobiegłam do samochodu. Odpaliłam go i skierowałam się w stronę centrum. Miałam ochotę na małe zakupy.

Niestety "małe zakupy"  moim wydaniu zawsze przekształcają się w duże. Wzbogaciłam się o cztery koszulki, sweter, dwie pary butów, spodnie i trzy sukienki. Pieniądze na taką okazję oszczędzałam już kilka miesięcy i w końcu udało mi się trafić na jakieś przeceny. 
Do domu wróciłam dopiero o 23. Drzwi otworzyłam kluczem i z torbami w rękach władowałam się do środka. Nogą kopnęłam lekko w drzwi i zamknęłam je. W środku było zadziwiająco cicho, więc spodziewałam się, że siatkarze poszli spać. Jakie było więc moje zdziwienie, kiedy na schodach zastałam siedzącego Wronę.
- Co Ty tutaj robisz? - Zapytałam zdziwiona.
- Czekam na Ciebie. - Odparł z uśmiechem.
- A, że tak zapytam. Po co? - Przystanęłam.
- Nie było Cię, więc czekam.
- Aha. - Mruknęłam. - A Wojtek?
- Pod prysznicem siedzi. - Odpowiedział i wstał. - Pomóc Ci?
- Nie, nie trzeba. Dzięki. - Wyminęłam go szybko i pomknęłam ile sił w nogach na górę.
- Dobranoc! - Usłyszałam za sobą jeszcze.
Cholera, facet nie ma co robić? Jakiejś specjalnej opieki wymagam?
Nie miałam jednak ochoty się już teraz nad tym zastanawiać. Zakupy mnie zmęczyły, ledwo stałam na nogach. Rozpakowałam zakupione ubrania, zabrałam pidżamę i poczłapałam leniwie do łazienki. Wzięłam długi, relaksujący prysznic i położyłam się spać.

Nazajutrz obudziło mnie pukanie do drzwi. Niechętnie uchyliłam powieki i spojrzałam na zegar. Było po 10.
- Proszę! - Krzyknęłam i ziewnęłam.
- Dzień dobry słoneczko. - Do pokoju wparował Włodarczyk. - Śniadanie do łóżeczka.
- Wojciech, czy Ty się dobrze czujesz? - Zaśmiałam się.
- Jak najbardziej! - Postawił przede mną tacę i przysiadł na skraju mojego łóżka. - Jedz.
Posłusznie wgryzłam się w pierwszą przygotowaną kanapkę.
- A gdzie Twój kolega? - Zapytałam z pełnymi ustami.
- Już do siebie pojechał. A co?
- Tak pytam. - Ugryzłam kolejną kanapkę. - Po co w ogóle go tutaj przyprowadzałeś?
- Wiesz, on mieszka z Karolem Kłosem, wiesz który to? - Kiwnęłam głową. - No i do Karola niespodziewanie przyjechała narzeczona. - Uśmiechnął się i posłał mi znaczące spojrzenie. - Więc sama rozumiesz, biedak nie miał się gdzie podziać.
- Musiał akurat u nas? -Mruknęłam.
- Asia... - Brat popatrzył na mnie uważnie. - Wiecznie się ukrywać przed ludźmi nie możesz. Poza tym to mój kolega.
- Dobra, przecież nic nie mówię. - Burknęłam. - Tylko ostrzegam, jak cała reszta tej Twojej drużyny będzie mnie chciała poznać to osobiście skrócę Cię o głowę.
- Jasne. - Brzmiał poważnie, jednak wiedziałam, że hamuje śmiech. - A teraz lecę na trening.
- Miłego.
Chłopak uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Po chwili już go nie było.

Kilka następnych dni minęło mi spokojnie. 4 kwietnia Bełchatów miał grać mecz z LOTOSEM. Mimo, że już się przyzwyczaiłam do dziwnych terminów meczów, niezbyt podobało mi się to, że jeden z nich odbywa się w czasie świąt. Całą sobotę musiałam siedzieć sama, ponieważ Wojtek już od rana był na jakichś treningach. Piekłam więc ciasta i przygotowywałam sałatki. Niestety okazało się, że o kilku składnikach zapomniałam i muszę po nie pojechać. Przebrałam się więc i opuściłam dom.


Udałam się do osiedlowego sklepiku i zakupiłam potrzebne produkty. Wychodziłam już, kiedy ktoś z impetem władował się do środka. W efekcie wylądowałam na ziemi. Zaklęłam pod nosem i pozbierałam szybko rozrzucone rzeczy. Niechętnie skorzystałam z wyciągniętej w moją stronę dłoni i wstałam. 
- Przepraszam. - Odezwał się ktoś skruszonym głosem. 
- Patrz jak chodzisz. 
Dopiero teraz podniosłam wzrok i zrozumiałam kto jest przyczyną mojego małego wypadku. Nie był to nikt inny, tylko szanowny Andrzej Wrona. 


...

Jestem, jestem i zjawiam się z kolejnym.
No i mamy dwójeczkę :)
Za błędy bardzo przepraszam :)

CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Pozdrawiam i do następnego (będzie najwcześniej w sobotę) ;*

SKRA z brązowym medalem! Gratulacje dla całej drużyny :) 
Jesteście zadowoleni, czy może stawialiście na Jastrzębski? :)
Ja, mimo tego, że jestem kibicem Resovii, dziś trzymałam kciuki za żółto-czarnych :)

Całuski ;*

~ DarkFace

poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 1.

Pięknego, sobotniego poranka obudził mnie natrętnie dzwoniący telefon. Z jękiem zwlokłam się z łóżka i podreptałam do stolika, na którym leżał aparat. Zaspanymi oczyma zerknęłam na wyświetlacz, na którym widniało imię mojego brata. Uśmiechnęłam się w duchu i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Obudziłem Cię, prawda? - Zaczął pierwszy.
- O tej godzinie, zwłaszcza w sobotę normalni ludzie jeszcze śpią. - W połowie zdania przerwało mi ziewnięcie.
- Yyy jest 10 siostrzyczko. - Zaśmiał się Włodarczyk.
- Co? - Przetarłam oczy i ze zdziwieniem spojrzałam na wiszący na ścianie zegar. - Faktycznie. Ale to niczego nie zmienia, chcę spać to śpię.
- Zawsze robisz co chcesz. - Wiedziałam, że uśmiechał się wypowiadając te słowa.
- Racja. - Także się uśmiechnęłam. - Coś się stało, że dzwonisz?
- Chciałem Ci życzyć tylko miłego dnia. - Odezwał się po chwili miękko.
- Kochany, młodszy braciszek dzwoni życzyć mi miłego dnia? - Zaśmiałam się głośno. - No Wojtuś, przechodzisz samego siebie.
- Człowiek dzwoni, chce być miły, a Ty jak zawsze wredna. - Mruknął urażony. - I to, że urodziłaś się pierwsza, nie oznacza od razu, że jesteś starsza!
- Skoro urodziłam się pierwsza, to chyba oznacza, że jestem starsza, prawda? - Zapytałam słodko.
- Nie chwytaj mnie za słówka. - Wyobraziłam sobie jego minę w tym momencie i ledwo powstrzymałam śmiech. - Skoro taka jesteś to kończę.
- Oj no Wojtuś...
- Mam trening mała. Muszę iść czy chcę, czy też nie. Trzymaj się.
- Zawsze chcesz. - Parsknęłam śmiechem. - Powodzenia na meczu.
- Będziesz oglądała? - Zapytał z nadzieją.
- Będę. - Odparłam po chwili.
- Cieszę się. - Wiedziałam, że był z tego faktu zadowolony. - To pa.
- Wojtuś? - Zatrzymałam go jeszcze.
- Tak?
- Miłego dnia. - Powiedziałam cicho.
- Kocham Cię siostrzyczko. - Odparł wesoło i rozłączył się.
Z uśmiechem na ustach odłożyłam telefon i przeciągnęłam się. Faktycznie było już późno, więc trochę pospałam. Nie miałam sobie tego jednak za złe. Przez ostatni czas ciężko pracowałam, aby zaliczyć studia we wcześniejszym terminie. Chciałam mieć to już z głowy i móc rozpocząć pracę.
Ciążyło mi to, że musiał mnie utrzymywać Wojtek. Nie chcieliśmy korzystać ciągle z pieniędzy, które pozostawiła nam mama. I tak wydaliśmy dużo po tym, jak ojciec nas zostawił. Mieliśmy duży dom, a niestety rachunki za taką posiadłość wychodziły nie małe. Budynek był na tyle duży, byśmy mogli mieć z Wojtkiem osobne piętra. Parter przerobiliśmy na ogromny salon, oraz kuchnię połączoną z jadalnią. Wystrojem zajęłam się sama, mój braciszek zupełnie nie miał do tego ręki.
W końcu otrząsnęłam się z rozmyśleń i swoje kroki skierowałam w stronę okna. Podciągnęłam rolety do góry i uchyliłam lekko balkon. Do pomieszczenia od razu wpadło chłodne powietrze. Wzdrygnęłam się, jednak nie zamknęłam drzwi. Chciałam aby pokój trochę się wywietrzył.
Z tą myślą udałam się do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Gorąca woda obudziła mnie całkowicie. Owinięta szczelnie ręcznikiem zeszłam na sam dół i poczłapałam do kuchni. Otworzyłam małą szafkę, do szklanki nalałam soku i zanurzyłam usta w chłodnej cieczy. Rozkoszowałam się chwilę ulubionym smakiem.
Po chwili sięgnęłam do lodówki i wyciągnęłam z niej dwa jajka. Włożyłam je do wrzącej wody, którą wcześniej ugotowałam i nastawiłam zegarek na 4 minuty. Nabrałam ochoty na jajka na miękko i postanowiłam spełnić zachciankę. Wiedząc, że nie mam za dużo czasu pobiegłam prędko na górę. Po drodze jak zwykle przeklinałam się w myślach, że przypadło mi najwyższe piętro. Wojtek był niestety szybszy przy podziale domu, jaki dokonaliśmy kilka miesięcy po odejściu ojca. Nie miałam z tym problemu, przynajmniej na początku. Lubiłam przesiadywać na parapecie i przyglądać się zamierającemu na noc miastu. Taki widok Bełchatowa niejednemu zapierał dech w piersiach. Sama byłam jedną z tych osób. Lubiłam patrzeć bezmyślnie w przestrzeń, lubiłam roztrząsać "co by było gdyby", lubiłam marzyć. Taka już po prostu byłam.
W sypialni zamknęłam wcześniej otwarty balkon i migiem poszukałam w szafie odpowiednich ubrań. Musiałam odbyć swój codzienny, poranny kierat i zaraz po śniadaniu wybierałam się pobiegać. Zerknęłam na termometr wiszący obok okna. Wskazywał 11 stopni. Odszukałam odpowiedni zestaw i narzuciłam go na siebie.


Bluzę chwyciłam w dłoń, w końcu w mieszkaniu było ciepło i zbiegłam po schodach. W momencie, w którym przekraczałam próg kuchni, rozdzwonił się w niej minutnik. Wyłączyłam urządzenie i zalałam jajka zimną wodą. W czasie, w którym się chłodziły, ukroiłam sobie kromkę chleba i posmarowałam ją masłem.
5 minut później siedziałam już w salonie na kanapie i oglądałam program informacyjny. Lubiłam wiedzieć co się na świecie dzieje. Niestety o tej godzinie nic ciekawego już nie puszczali.
Pochłonęłam posiłek w ekspresowym tempie i zapakowałam brudne naczynia do zmywarki. Umyłam jeszcze zęby, zabrałam z kanapy kurtkę i opuściłam dom.
Standardowo rozpoczęłam od kilkuminutowego rozciągania. Kiedy poczułam, że jestem już wystarczająco rozgrzana włożyłam do uszu słuchawki, puściłam ulubioną playlistę i rozpoczęłam bieg. Wybrałam ulubiony kierunek, który szybko zaprowadził mnie w sam środek lasu.

Niestety zarówno sobotni mecz z Asseco, jak i niedzielny z Berlinem Skra przegrała. Miałam świadomość, że rozrywki nie będą łatwe, jednak po cichu liczyłam na jakiś medal. Niezbyt interesowałam się siatkówką, ale wiedziałam jak ważne spotkania były to dla Wojtka. Każda przegrana go przybijała. Szczególnie o taką stawkę.
Dodatkowo mecze oddane były tak łatwo... Byłam pewna, że brat wróci w kiepskim nastroju.
Rozmawiałam z nim przez skype krótko w sobotę. Po spotkaniu z Rzeszowem był trochę zły, ale widziałam w jego oczach tą motywację na zdobycie chociażby brązowego krążka. Teraz, kiedy i to marzenie zostało zniszczone Wojtek będzie chodził ze zawieszoną głową. Zawsze dopadał go taki stan, ponieważ wiedział że za dużo zrobić nie może. Trener wpuszczał go na boisko zdecydowanie zbyt rzadko. Moim skromnym zdaniem był to ogromny błąd. Włodarczyk mógłby pokazać na co go stać, jednak nigdy nie dostawał na to szansy. Rzadkością była jego obecność w wyjściowej szóstce. No ale kto chciałby kłócić się ze szkoleniowcem? Na pewno nie Wojtek.

W poniedziałek wstałam wcześnie, bo już przed 6. Siatkarze mieli dojechać do Bełchatowa około 6.30. Oznaczało to więc, że Wojtek zjawi się w domu kilka minut po 7. Nie chciał, żebym przyjechała po niego pod halę, zresztą zostawił tan swój samochód i nie miałoby to najmniejszego sensu.
Po krótkim prysznicu wróciłam do pokoju w celu ubrania się. Nie będę go przecież witać w pidżamie.
Postawiłam na moją ulubioną koszulę, dostałam ją kiedyś urodziny, właśnie od brata. Całość była wygodna, a o to mi przecież chodziło.



Związałam jeszcze włosy w luźnym kok, zrobiłam szybki makijaż i pobiegłam na dół. W kuchni od razu rozpoczęłam przygotowania wielkiej góry tostów z szynką i serem. Oboje bardzo je lubiliśmy, a chciałam poprawić bliźniakowi humor. Jedzenie zawsze było trafionym pomysłem, siatkarz zapychał się wszystkim co przygotowywałam. Taki chyba urok każdego sportowca.
Byłam mniej więcej w połowie, kiedy usłyszałam dźwięk przekręcanych w zamku kluczy. Uradowana dopadłam do drzwi i rzuciłam się przyjmującemu na szyje. Ten bez słowa mocno mnie do siebie przytulił.
- Nie lubię jak mnie zostawiasz samą. - Sapnęłam lekko przez niego przyduszona.
- A ja nie lubie Cię tak samą zostawiać. - Odezwał się od razu.
Po chwili postawił mnie na ziemię, a ja posłałam mu promienny uśmiech. Jego miejsce od razu jednak zajęło zdziwienie. Pojawiło się ono równo z momentem, w którym Włodarczyk wszedł do środka. Okazało się, że nie był sam.
- Asia, poznaj Andrzeja. Zostanie u nas dziś na noc. - Popatrzyłam na brata wielkimi oczyma.
- Stary nie mowiłeś, że kogoś masz. - Odezwał się przybysz.
- No widzisz. - Zaśmiał się Wojtek i przyciągnął mnie bliżej. - Poznaj Joannę Włodarczyk.
- Że co?! - Chłopak zamknął za sobą drzwi i postawił na podłodze torbę. - Kiedy Ty się zdążyłeś ożenić?!
Przyjmujący parsknął śmiechem, a ja popatrzyłam na niego z politowaniem.
- Jestem jego siostrą. - Poinformowałam wielkoluda.
- Wojtek, dlaczego ja nie wiedziałem, że masz siostrę?!
- Bliźniaczkę. - Rzuciłam z uśmiechem.
- Do tego bliźniaczkę! - Dodał tym samym tonem.
- No tak jakoś wyszło. - Włodarczyk w końcu się opanował.
Wywróciłam oczami i pokręciłam głową. To ja nie chciałam, aby Wojtek cokolwiek mówił na mój temat. Skończyłoby się to tym, że zaraz każdy chciałby mnie poznać, a na to ochoty nie miałam na pewno.
- Aha. - Mruknął nie bardzo rozumiejący o co w tym wszystkim chodzi chłopak. - Andrzej Wrona, bardzo mi miło. - Wyciągnął do mnie rękę.
- Asia.
W momencie, w którym nasze dłonie się spotkały, stało się coś niecodziennego. Między nami przeskoczyła dziwna iskra. Poczułam, jak przez całe moje ciało przepływa prąd i porusza głęboko zakopaną część mojej duszy. Momentalnie popatrzyłam siatkarzowi wprost w oczy i zrozumiałam, że on także to poczuł.
Zakłopotana cofnęłam dłoń i spuściłam wzrok. Byłam pewna jednego, to co się przed chwilą stało, skomplikuje tylko moje dotychczasowe życie.

Po idcydencie wróciłam do przygotowywania tostów, które znikały w zadziwiającym tempie. Jak widać, nie tylko mój braciszek lubił zastępować żal kolejnym gryzem ciepłych kromek. Sama także kilka pochłoniłam. Niestety nie na tyle, żebym się najadła. Cały czas musiałam przygotowywać nowe porcie.
- Dawaj następne. - Odezwał się kolejny raz przyjmujący wchodząc do kuchni. Położyłam na dużym talerzu ostatni tost i otrzepałam ręce. - No a reszta?
- Nie ma. - Oparłam się o blat i odłączyłam toster z prądu.
- Jak to nie ma?
- No normalnie. Nie wiedziałam, że sprowadzisz do domu kolegę. - Kiwnęłam głową w stronę salonu. - Zabrakło produktów.
- Serio? - Jęknął zrezygnowany.
- Serio.
- Co jest? - Zapytał Andrzej, który właśnie pojawił się w drzwiach.
- Nic, trzymaj. - Wręczył koledze talerz. - Muszę zajść do sklepu.
- Iść z Tobą? - Zaoferował od razu środkowy.
- Nie trzeba, zostań z Aśką. - Odparł szybko i opuścił pomieszczenie.
Usłyszałam jeszcze trzask zamykanych drzwi. Zwróciłam wzrok na stojącego niedaleko siatkarza. Zostałam z nieznajomym zupełnie sama.
"Dzięki braciszku." - Rzuciłam do niego w myślach.


...

No i mamy jedyneczkę :)
Zachęcam wszystkich do komentowania :)
Za wszelkie błędy przepraszam :/

Całuję i pozdrawiam ;*

~ DarkFace

sobota, 2 maja 2015

Prolog.

Ja i On.
Mój świat ograniczał się tylko i wyłącznie do Wojtka, mojego brata bliźniaka.
Mieliśmy tylko (i aż) siebie.
Rodzice? Trudny temat.
Matka - zmarła podczas naszego porodu, zostawiając ogromny spadek.
Ojciec - porzucił nas, gdy tylko skończyliśmy 18 lat. Od tego czasu brak z nim jakiegokolwiek kontaktu.
Zawsze musieliśmy radzić sobie sami.

Oboje zamknięci w sobie.
Oboje obojętni na innych.
Oboje akceptujemy tylko siebie nawzajem.

On - siatkarz.
Ja - właśnie skończyłam studia.

Co dalej? Sama nie wiem.
Czego chcę? Trudne pytanie.
Czy mam marzenia? Ograniczające się do kariery Wojtka.
Coś dla siebie? A po co?

...

Dobra, oto mamy prolog. 
Kiedy się coś pojawi?
Nie mam pojęcia, także nie wymagajcie cudów.
Pozostawiam resztę Waszej ocenie ;)

CZYTAM + KOMENTUJĘ = MOTYWUJĘ

Pozdrawiam ;*
~ DarkFace