*Trzy miesiące później*
Przez ten okres czasu w moim życiu zaszło kilka istotnych zmian. Po pierwsze, skończyłam pracę przy Lidze Światowej i nie przedłużyłam kontraktu z PZPS-em. Nasza reprezentacja wyszła z grupy na drugim miejscu. Ostatecznie nie udało im się stanąć na podium, przypadło im najgorsze, czwarte miejsce.
Po drugie, mój braciszek, Wojciech Julian Włodarczyk dostał powołanie! Najpierw do kadry B, lecz chwilę później został zaproszony na zgrupowanie w Arłamowie. Siatkarze mogli zabrać na nie swoje rodziny, ja jednak nie zgodziłam się towarzyszyć Olivii. Spotkanie z Wroną nie byłoby dobrym pomysłem.
Właśnie Wrona... Andrzej i Natalka. Jak się okazało, tapeciara to jakaś jego była dziewczyna, z którą stracił kontakt po przeprowadzce z Warszawy. Teraz "ukochana" odnalazła go i tworzą wręcz "idealną" parę. Niestety, moje serce mogłoby nie wytrzymać ich widoku. I tak zniosłam wiele, gdyż na każdym kroku podczas meczów rozgrywanych w Polsce środkowy dawał mi do zrozumienia jak niewiele dla niego znaczę.
Bolało... Straszliwie mnie to bolało, dodatkowo maleństwo jakie nosiłam pod sercem... Nie chciałam dla niego takiego losu, życia bez ojca. Dlatego też zdecydowałam się chyba na najbardziej szalony krok w życiu, po raz pierwszy tkwię w normalnym związku z kimś , komu na mnie zależy. To, że sama cierpię, że nie czuję do niego "tego czegoś" nie ma zupełnie znaczenia. Najważniejsze jest dla mnie dziecko i zrobię wszystko, aby miało wspaniałą rodzinę.
Pierwszy też raz dopuściłam do siebie kogoś bliżej. Bliżej nawet niż bliźniaka, Seba stał się moim prawdziwym przyjacielem. Tylko on będzie wiedział, że ojcem mojego maleństwa jest Wrona. Mimo, że nie przepada za moim partnerem, wspiera mnie na każdym kroku, a to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Po prostu jest i za to cenię go najbardziej.
W końcu nadszedł dzień, w którym mogłam na spokojnie spotkać się z bratem, za którym muszę przyznać, zaczęłam tęsknić. Bez obaw mogłam pojechać do Spały, nie było szansy, żebym spotkała tam Andrzeja, gdyż Karollo wskoczył na jego miejsce w kadrze. Starałam się myśleć o siatkarzu jak najmniej, zwłaszcza że bardziej powinnam się skupiać na mężczyźnie, obok którego budziłam się każdego ranka. Tomek, bo to właśnie on zdobył moje względy, dość szybko zorientował się, że moje serce należy do kogoś innego i codziennie starał mi się pokazać, ile dla niego znaczę.
Zastanawiałam się, jakim cudem zgodził się być ze mną teraz, kiedy doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jestem w ciąży. Nie mogłam go okłamywać. Moje ciało zdradzało mnie na każdym kroku, a brzuch wyglądał, jakbym była czymś wypchana, co się dziwić, taka prawda.
Poniedziałek powitał mnie wręcz idealną pogodą, o którą zaczynałam się już modlić. Deszcz miarowo bębnił o szybę. Dobrze, że chociaż dziś było chłodniej, bo powoli zaczynałam wariować od wiecznych upałów. Z lekkim uśmiechem odwróciłam się na drugą stronę i ręką odszukałam chłopaka. Kiedy moja dłoń na nic nie natrafiła otworzyłam zdziwiona powieki. W sypialni byłam sama.
Przetarłam więc oczy i przeciągnęłam się. Mój żołądek zareagował na to głośnym burczeniem. Zaśmiałam się cicho i delikatnie dotknęłam sporej już wielkości brzucha.
- Ktoś tutaj jest głodny. - Powiedziałam cichutko, gładząc miękką skórę.
- Dlatego zawsze możecie liczyć na mnie. - Odezwał się Tomek, który pojawił się w drzwiach z tacą pełną jedzenia. Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok.
- Zawsze wiesz czego potrzebuję. - Pocałowałam go w policzek, kiedy przysiadł obok. - Co dziś mamy w menu?
- Tosty z serem i szynką, jajko na miękko i sok pomarańczowy. Krótko mówiąc to, co lubisz najbardziej. - Pocałował mnie w nos, pogładził lekko mój brzuch i wstał.
- A Ty gdzie? - Zapytałam zdezorientowana.
- Muszę iść do pracy głuptasie. - Zaśmiał się.
- To która już jest? - Czyżbym zaspała?
- Dopiero 8, spokojnie. Dziś muszę być wcześniej. - Uspokoił mnie zakładając marynarkę.
- Myślałam, że się nie wyrobię. - Odparłam wgryzając się w ciepłą kromkę.
- Kiedy Ty zamierzasz jechać do tego Wojtka? - Zerknął na mnie poprawiając krawat.
- Dziś i chyba tam zostanę. - Uśmiechnęłam się. - Załatwił mi miejsce w autobusie, mogę z nimi jechać do Torunia, tam się spotkamy, co Ty na to?
- Ale ja nie dam rady Cię dziś zawieźć kochanie. - Odwrócił się.
- Seba mnie podwiezie, ma dziś wolne. Wczoraj wieczorem do niego dzwoniłam. - Poinformowałam go od razu.
- Kochanie... Wiesz, że go nie lubię. - Westchnął.
- Tomek, nie przesadzaj. - Przewróciłam oczami. - To mój przyjaciel.
- Wiem, wiem. - Nachylił się nade mną i skradł mi szybkiego buziaka. - Będę tęsknił.
- Ja też. - Przyciągnęłam go do siebie i zachęciłam do trochę dłuższej pieszczoty.
- Spóźnię się zaraz. - Wymruczał niskim głosem.
- Już jestem grzeczna. - Poprawiłam się i wróciłam do jedzenia.
- Kocham Cię. - Posłał mi uroczy uśmiech i wyszedł z pokoju.
Zbierać zaczęłam się kilka minut po 9. Z Sebastianem umówiona byłam dopiero na 11. Miałam więc nadzieję, że jakoś się wyrobię.
Najpierw postanowiłam spakować torbę. Wyrzuciłam do niej masę ubrań, które na pewno przydadzą mi się podczas kolejnego tygodnia. Następnie przygotowałam kosmetyczkę i wskoczyłam pod prysznic.
Starannie wykonałam poranną toaletę i w wyśmienitym humorze opuściłam łazienkę.
Od razu też zabrałam się za włosy, które w miarę szybko ogarnęłam. Później makijaż, nad którym trochę powiedziałam. Zadowolona wrzuciłam wszystko do torby i zapięłam ją z trudem. Mimo, że była naprawdę ogromna, ilość butów jaką zamierzałam zabrać zdecydowanie przerosła nawet moje oczekiwania.
Na końcu już wyszukałam w szafie czegoś cieplejszego, co dodatkowo zakryje mi brzuch. Nie chciałam, aby Wojtek zorientował się od razu, kiedy tylko opuszczę samochód. Zdecydowałam się więc na taki, a nie inny komplet.
Miałam nadzieję, że to wystarczy. Wyrzucałam do torebki akurat telefon, kiedy drzwi od pokoju otworzyły się z impetem.
- Jak się dziś czuje mamuśka? - Zapytał roześmiany przyjaciel.
- Jak zwykle świetnie. - Przytuliłam go na powitanie.
- Bardzo mnie to cieszy. - Mrugnął i poparł się pod boki. - Gdzie masz rzeczy?
- Tam. - Kiwnęłam w stronę bagażu.
- Okej, idziemy.
Droga minęła nam w bardzo miłej atmosferze. Buzie nam się nie zamykały. Do Spały dotarliśmy dopiero po 18, gdyż po drodze mojemu maleństwu zachciało się obiadu. Zaparkowaliśmy pod hotelem na ostatnim wolnym miejscu.
- On wie, że już jesteśmy? - Zapytał Seba.
- Już po niego dzwonię. - Odpowiedziałam wyciągając telefon.
Po kilku minutach z budynku wybiegł uśmiechnięty bliźniak.
Widząc go, nie czekałam ani chwili i rzuciłam się w jego wyciągnięte ramiona. Bliźniak złapał mnie ze śmiechem i ucałował w czoło.
- Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale Włodarczyk, tęskniłem za Tobą. - Zaśmiał się gładząc mnie po włosach.
- Powiedziałabym, że ja nie, ale nie będę kłamała. - Zachichotałam i odsunęłam się w końcu od niego.
- Hej. - Seba podał mu dłoń.
- Miło mi Cię w końcu poznać. - Uśmiechnął się Wojtek.
- Mi również. - Popatrzył na mnie. - To ja uciekam.
- Tylko rzeczy wezmę.
- Ja je zaniosę. - Odparł Wojtek.
- Spokojnie, dam radę. - Zaśmiał się niższy. - Który pokój?
- 201. Karol powinien tak być.
- Jasne. - Przytulił mnie mocno. - Trzymaj się mała.
- Zadzwonię! - Krzyknęłam za nim jeszcze.
- Miły jest. - Skomentował Włodarczyk.
- W końcu ktoś Ci pasuje. - Zaśmiałam się.
- W sumie dobrze, że znalazłaś w Krakowie pracę, przynajmniej nie musisz sama siedzieć w Bełchatowie przez całe wakacje. - Uśmiechnął się prowadząc mnie w kierunku parku.
- Miałabym co robić, nie martw się. - Westchnęłam. Nie wiedział, że wcale nie przedłużyłam umowy i dorabiam teraz w małej kawiarence, z której ledwo coś mam.
- A w sumie wiesz już, kiedy wracasz? - Zapytał, a ja odwróciłam głowę. - Bo wiesz, nie wiem jak wyjdzie z wrześniem. Jeżeli polecę na Puchar, nie będzie mnie jeszcze dłuższy czas.
- Wiem, chciałabym żebyś dostał powołanie. - Usiadłam na małej ławeczce.- Ja też. - Uśmiechnął się zajmując miejsce obok. - Więc jak?
- Wojtek... - Przełknęłam ślinę, nie wiedziałam jak zareaguje na wiadomość. - Bo ja wcale nie zamierzam wracać.
- Co? - Odezwał się po chwili. - Jak to nie zamierzasz?
- Nie dam rady. - Odwróciłam głowę w jego stronę. Patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- To przez niego? - Objął mnie ramieniem. - Aśka proszę, przecież nie muszę się z nim widywać w domu. Nie rób mi tego.
- Nie o to chodzi. - Uśmiechnęłam się krzywo. - Pamiętasz Jaśmowicza?
- Tego, który tak Cię irytował? Z PZPS-u? - Zmarszczył brwi.
- Tak, właśnie jego. - Przymknęłam oczy i uciekłam wzrokiem w bok. - Bo tego... Ja z nim jestem.
- Że kurwa co? - Wstał i potrząsnął mną lekko. - Czyś Ty kobieto oszalała? Jakie jesteś z nim? Na głowę Ci się rzuciło?
- Nie krzycz na mnie. - Popatrzyłam na niego ze złością i także wstałam. - Myślisz, że co? Będę płakała nie wiadomo ile po gościu, który najzwyczajniej w świecie ma mnie gdzieś? Nie jestem na tyle głupia! Sama nie wychowam dziecka! - Ugryzłam się w język, ale niestety było już za późno. - Cholera. - Dodałam widząc jego minę.
- Jakiego dziecka? - Wychrypiał zaszokowany. - Asia?
- No jestem w ciąży. - Mruknęłam zajmując z powrotem miejsce. - Nie widać? - Odwiązałam płaszczyk i pokazałam Włodarczykowi brzuch.
- No trochę Ci się przytyło, ale nie sądziłem, że...
- No to już możesz sądzić. - Okryłam się ponownie.
- Który miesiąc? - Bałam się tego pytania. Dlatego też po prostu milczałam. Wojtek nie dał sobie mydlić oczy. Kucnął obok mnie, położył dłonie na moich policzkach i zmusił mnie, żebym spojrzała mu w oczy.
- Asia, który to miesiąc?
- Piąty. - Odpowiedziałam niepewnie.
Wojtek chwilę coś liczył, po czym jego oczy rozszerzyły się do rozmiaru pięciozłotówek. Otworzył usta, po czym zaraz je zamknął. Widziałam malujące się w jego spojrzeniu nieme pytanie, na które musiałam odpowiedzieć, w końcu i tak by mnie to nie minęło.
- Tak.
- Musisz mu powiedzieć. - Odezwał się poważnym tonem.
- Chyba zwariowałeś. - Parsknęłam pod nosem. - Nie ma nawet takiej opcji.
- On musi wiedzieć!
- Nie. - Odpowiedziałam dobitnie i wstałam. - Jeżeli mu powiesz, to więcej nie zobaczysz mnie na oczy. - Zabolały go moje słowa. - To moje życie i ja będę decydowała jak je przeżyję, jasne?
- Jak chcesz.
Do hotelu wróciliśmy dopiero koło 19. Śmiejąc się głośno wpakowaliśmy się do pokoju. Moje rzeczy już tam były, Seba zostawił je tutaj zaraz po przyjeździe. Niestety nie one przykuły moją uwagę. Na jednym z łóżek siedział nie kto inny jak... Wrona. Na jego widok głos uwiązł mi w gardle, a wszystko co czułam odżyło.
- Cześć Asia. - Krzyknął Karol i od razu do mnie podbiegł.
- Hej. - Uśmiechnęłam się ściągając płaszcz.
- Uuu, komuś się przytyło.
- No tak wyszło, ale spokojnie, jakoś to zrzucę. - Zaśmiałam się.
- Lepiej już zacznij!
- Kłos, odwal się od mojej siostry. - Wojtek zmierzył go wzrokiem.
- Ja jej tylko doradzam!
- Urodzi, to jej się schudnie. - Podsumował Andrzej, który stał już przy drzwiach. Jak widać jest aż nader spostrzegawczy.
- Jesteś w ciąży?! - Krzyknął Karol.
- Jak widać. - Odparłam lekko zmieszana.
- Do jutra. - Rzucił Andrzej i opuścił pokój, mimo głośnego sprzeciwu drugiego środkowego.
- Jesteście jacyś niedorobieni. - Mruknął Kłos pod nosem.
Następnego dnia obudziłam się przed Wojtkiem. Z racji tego, że Kubiak mieszkał sam, do niego wpadł Karol, a ja zajęłam jego łóżko. Była dopiero 6, ale jakoś nie chciało mi się spać.
Po wizycie w łazience, zabrałam się za dojadanie pizzy, która została z wczorajszego wieczora.
Po posiłku ubrałam coś wygodnego i odpowiedniego do panującego za oknem ciepła.
Napisałam jeszcze Wojtkowi kartkę i wyszłam na spacer.
Pozwoliłam, aby nogi niosły mnie same. Zwiedziłam okolicę, obeszłam wszystkie sportowe obiekty, kompleks był naprawdę wielki.
Swoje ostatnie kroki skierowałam na halę. Krocząc korytarzem dobiegł mnie dźwięk odbijanej piłki. Zdziwiło mnie to, ktoś miałby grać o tej porze?
Weszłam jednak boisko i od razu tego pożałowałam. Idiotą, który nie spał o tej porze okazał się środkowy, którego nie miałam ochoty widzieć.
- Już spadam. - Odezwałam się pierwsza i zawróciłam na pięcie.
Niestety, Wrona nie odpuścił i po chwili zatrzymał mnie na korytarzu.
- Zaczekaj, chcę pogadać.
- Nie mamy i czym. - Chciałam go wyminąć, ale mi na to nie pozwolił.
- Asia, ja... - Powiedział patrząc mi w oczy. - Nie mogę o Tobie przestać myśleć.
- Andrzej proszę, nie utrudniaj nam tego.
- Nie chcę o Tobie zapominać, wiem jak się zachowywałem, wiem że dawałem Ci do zrozumienia, że to koniec, ale ja tak nie potrafię. - Chwycił moją twarz w dłonie. - Proszę popatrz na mnie. - Spełniłam jego prośbę. - Daj nam ostatnią szansę.
- Ty jesteś z Natalią...
- Nie jestem. - Przerwał mi. - Zerwałem z nią kilka tygodni temu. Okazało się, że wróciła tylko dla pieniędzy.
- Przykro mi. - Tego się nie spodziewałam...
- Nie ma czego, nie zależało mi na niej. - Pogładził moje usta. - Proszę.
- Jestem z kimś. - Powiedziałam cicho, a w moich oczach zebrały się łzy. - I to tak na poważnie.
- Asia... - Podniosłam dłoń i wskazałam na palec, na którym znajdował się pierścionek.
- Spóźniłeś się. - Głos mi zadrżał.
- To jego dziecko?
- Tak...
Siatkarz przymknął oczy i oparł czoło o moje. Z trudem hamowałam łzy, które tak bardzo chciały wydostać się na zewnątrz. Musiałam być silna, musiałam to przejść z honorem.
- Więc to koniec? - Zapytał smutnym głosem.
- Chyba tak.
- Chyba? - Popatrzył na mnie z nadzieją.
- Andrzej proszę, nie utrudniaj tego... - Oparłam czoło o jego ramię.
- Możemy się pożegnać? - Odgarnął mi włosy na bok.
- Tak. - Uśmiechnęłam się lekko.
Środkowy popatrzył mi głęboko w oczy i pogłaskał delikatnie po policzku. Wiedziałam co zamierza zrobić, ale nie byłam w stanie sobie tego odmówić. Kiedy zaczął zbliżać usta do moich wyszłam mu na przeciw i ochoczo odpowiedziałam.
Całowaliśmy się długo i namiętnie. Pieszczota była przesycona nadmiarem zgromadzonych w nas emocji. Buzował pożądaniem, tęsknotą, bólem, był wyjątkowy. Wyjątkowy, bo ostatni. Wrona przytulał mnie do siebie z całej siły, jakby bał się, że zaraz mu gdzieś ucieknę. Oboje nie chcieliśmy, aby się to skończyło. Niestety, kiedyś musiało. Oderwaliśmy się od siebie, dopiero kiedy zabrakło nam powietrza.
- Muszę już iść. - Odsunęłam się do niego i po raz ostatni utonęłam w jego oczach.
- Pamiętaj, że zawsze będę Cię kochał. - Uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Żegnaj Andrzej. - Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem opuściłam pomieszczenie.
Dopiero, kiedy znalazłam się w hotelu, pozwoliłam sobie na chwilę słabości. Opadłam na łóżko i wybuchnęłam głośnym płaczem.
Powiedział to. W końcu to powiedział, a ja po prostu go zostawiłam. Do tego okłamałam, że jestem zaręczona. Po co to zrobiłam? Sama nie wiem.
Teraz nie było już szansy na happy end. Nie tym razem.
...
Przepraszam za błędy, nie chce mi się sprawdzać.
Rozdział dedykuję Em.
Mam nadzieję, że nadrobisz w końcu wszystko, co naskrobałam przez ten czas, kiedy pracowałaś ;*
Nie zabijajcie mnie za to coś u góry, tak miało być od początku. Skargi, zażalenia i odwołania nie będą rozpatrywane!
Win, nie strasz mnie, to nie działa słoneczko ;*
Odsyłam także na Kwasa i Włodiego, którzy powstali na specjalne życzenie Winki,
KLIK.
Mam też do Was sprawę. Wiem, że tym blogiem odniosłam niemały sukces, ponad 50 tyś wyświetleń, za które z całego serca dziękuję, ale odczuwam pewien niedosyt. Związany on jest z obserwującymi bloga, jest ich niecałe 30, a wiem, że mogłoby być więcej. Sprawcie mi więc proszę radość i kliknijcie kilka razy, by zaobserwować bloga. Dla Was to nic, ale moje serduszko bardzo się ucieszy. A wtedy też łatwiej mi się pisze. ;)
KOMENTUJCIE
Buziaczki,
~DF.