Wiem, wiem to już drugi raz ale nie mogę się powstrzymać :3
zapraszam na coś Andersonowo-Włodarczykowego
...
- Kurwa. - Rzuciłam otwierając rano oczy. Widok, który ujrzałam przed sobą bynajmniej mnie nie zachwycił.
- Milutko. - Zaśmiał się leżący obok Sebastian. - A w nocy było tak fajnie. - Powiedział przeciągając się.
- Wykorzystałeś mnie. - Wytknęłam wstając szybko i ubierając się.
- Do niczego Cię nie zmuszałem, sama chciałaś. - Oparł się na łokciu i obserwował każdy mój ruch.
- Widziałeś w jakim byłam stanie! - Krzyknęłam wkurzona.
- Pomogłem tylko damie w potrzebie. - Poruszył zabawnie brwiami.
Zacisnęłam mocno zęby i nie odzywając się już opuściłam jego mieszkanie głośno trzaskając drzwiami. Że też ja zawsze muszę mieć takie idiotyczne pomysły.
Wyzywając się w myślach od najgorszych rozejrzałam się po okolicy. Wieczorem na mało rzeczy zwracałam uwagę, a chciałam wiedzieć gdzie jestem. Szybko się zorientowałam, że chłopak mieszka tylko kilka przecznic ode mnie. Ruszyłam więc truchtem i nie zważając na to, że mój nocny towarzysz depcze mi po piętach skierowałam się w stronę domu.
Kiedy dotarłam na miejsce odwróciłam się w jego stronę. Cały czas głupkowato się uśmiechał. Patrząc mu prosto w oczy zatrzasnęłam z całej siły bramkę i pobiegłam do wejścia. Wzięłam głębszy oddech i pchnęłam drzwi. Wiedziałam, że Wojtek nie będzie zadowolony, a szczerze mówiąc wolałabym uniknąć takiej rozmowy. Na szczęście nie spotkałam go po drodze. Zadowolona wspinałam się powoli po schodach, kiedy za plecami usłyszałam czyjeś chrząknięcie. Odwróciłam się niepewnie i spojrzałam na brata. Stał pod schodami z rękoma założonymi na piersi.
- Zapomniałaś wczoraj gdzie mieszkasz? - Zapytał chłodno.
- Mam Ci się spowiadać kiedy i co robię? - Zapytałam takim samym tonem. - Przypomnieć Ci ile mam lat?
- Tyle samo co ja. - Zauważył.
- Więc właśnie. - Odparłam patrząc mu wyzywająco w oczy.
Odwróciłam się na pięcie i udałam się do siebie. Zamknęłam od razu pokój na klucz i opadłam na łóżko. Nie wiedziałam co mną kierowało wczoraj. Chciałam chyba nie myśleć chociaż przez chwilę o tym jak potraktowałam Andrzeja.
Leżałam przez chwilę w ciszy i wpatrywałam się w sufit. To wszystko nie miało sensu, przecież nie powinno mnie to w ogóle przejąć. Jak na złość było inaczej.
Zła na samą siebie wstałam i poszłam pod prysznic. Zimna woda podziałała na mnie orzeźwiająco. Po kilku minutach byłam już gotowa. Ubrałam dres i zeszłam na dół, aby zrobić sobie śniadanie. Szybko przyrządziłam jajecznicę z pomidorem i spałaszowałam posiłek w zawrotnym tempie.
Następnie z kubkiem parującej kawy udałam się na taras.Podciągnęłam kolana pod brodę i łyknęłam gorącego napoju. Przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele. Pustym wzrokiem potoczyłam po okolicy i zatrzymałam go na rozjaśniającym się niebie. Na wakacjach było przynajmniej ciepło, ale tutaj... Cóż, Polska jak to Polska, rządzi się swoimi prawami.
Z cichym westchnieniem opuściłam nogi na dół i zjechałam trochę na krześle. Zastanawiałam się czym spowodowany jest mój obecny stan. Nigdy nie miałam tak złego humoru po zakończeniu jakiegoś "związku". Dlaczego więc tym razem musiało być inaczej? Do cholery, ja miałam wyrzuty sumienia, jakbym go z Dominikiem zdradziła!
"Ogarnij się Włodarczyk!"
Nie wiem jak długo siedziałam tępo wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt. Przerwał mi dopiero dźwięk przychodzącego połączenia. Rzuciłam się w poszukiwaniu telefonu i szybko wygrzebałam go z kieszeni. Podświadomie chciałam, aby dzwoniła pewna osoba... Niestety mój entuzjazm opadł, kiedy zamiast charakterystycznego zdjęcia pewnego środkowego na wyświetlaczu zobaczyłam nieznany numer.
- Słucham? - Odebrałam bez większego entuzjazmu.
- Dzień dobry, czy dodzwoniłem się do Pani Joanny Włodarczyk? - Zapytał jakiś męski głos, a ja poprawiłam się aż na siedzeniu. O co mogło chodzić?
- Dzień dobry, tak. O co chodzi?
- Witam, z tej strony Tomasz Jaśmowicz. Dzwonię do Pani w sprawie oferty pracy złożonej przez nasz związek. Dotyczyć ona miała organizacji spotkań reprezentacji mężczyzn w piłce siatkowej w ramach Ligii Światowej. Pamięta Pani? - Zapytał, a ja już na wstępie miałam dość jego formalnego tonu. Matko, większych sztywniaków do zatrudnienia już nie było? Nawet staruszka ma w sobie więcej werwy! no ludzie, jak tak można?
- Tak, oczywiście że pamiętam. - Odpowiedziałam grzecznie.
- Bardzo mnie to cieszy. - Odchrząknął. - Polecono mi, abym się z Panią skontaktował w sprawie małej konsultacji wyglądu naszej hali. Większość jest już naturalnie gotowa, jednak przyda nam się świeże spojrzenie na cały obiekt. Może nasuną się Pani jakieś uwagi, czy wpadnie Pani na jakiś ciekawy pomysł. Wydaje mi się, że Pani preferencje są ... odpowiednie do tego zadania. Czy byłaby więc Pani w stanie przyjechać do Krakowa, aby się z nami spotkać?
- Bez najmniejszego problemu. - Wymusiłam, aby odezwać się milszym tonem.
- Czy odpowiada więc Pani poniedziałek? Jest to 25 maja, myślę, że godzina 16 będzie odpowiednia.
- Dobrze, stawię się na miejscu zwarta i gotowa.
- Bardzo dobre podejście. - Pochwalił mnie sztywno, mało nie wybuchnęłam śmiechem. - W recepcji wskażą Pani drogę. Oczywiście będzie Pani miała zapewnione noclegi, oraz wyżywienie. Naturalnie ma Pani wolny wstęp na spotkania naszej kadry, wraz z osobą towarzyszącą. Czy ma Pani jakieś pytania?
- Wydaje mi się, że wszystko jest jasne.
- W takim razie do zobaczenia w poniedziałek Pani Joanno. Miłego dnia.
- Dziękuję, nawzajem. - Pożegnałam się szybko i zakończyłam połączenie.
Szczerze mówiąc nie chciałam jechać. Wiedziałam, że nie dam rady uniknąć spotkania z Wroną, a szczerze mówiąc wolałabym nigdy więcej go już nie spotkać. Może to ułatwiłoby mi życie.
Niestety, byłam postawiona pod ścianą. Jeżeli powiedziało się "A", trzeba powiedzieć i "B". W końcu Joanna Włodarczyk się nie poddaje, nie ucieka jak pies z podkulonym ogonem. Nie dam nikomu tej chorej satysfakcji. Pojadę.
O całej sprawie byłam jeszcze zmuszona powiedzieć Wojtkowi. Mimo, że aktualnie średnio ze sobą rozmawialiśmy byłam zobowiązana powiedzieć mu gdzie i na ile jadę. Ostatecznie to mój brat, jakieś wyjaśnienia mu się należą.
Chwilę jeszcze zabawiłam na balkonie, po czym dopiłam duszkiem chłodną już kawę i wróciłam do domu. Brudne naczynie odniosłam do kuchni i skierowałam się w stronę pokoju bliźniaka. Nie dane mi było jednak dotrzeć do celu. Wychodząc zza zakrętu zderzyłam się z niosącym wielką torbę Włodarczykiem. Popatrzyliśmy na siebie zaskoczeni, po czym bliźniak chciał mnie wyminąć. W porę jednak zagrodziłam mu drogę i chcąc, nie chcąc musiał ze mną porozmawiać.
- Gdzieś się wybierasz? - Zapytałam mierząc go wzrokiem.
- No jak widać. - Odparł opierając się niedbale o ścianę.
- A możesz mi powiedzieć niby gdzie? - Zdziwił mnie, zawsze przecież jeździliśmy razem.
- A Ty zawsze mi mówisz gdzie jesteś?
- Wojtek... - Ostrzegłam go.
- Jadę do Kwasowkiego, zadowolona?
- Aha. - Odpowiedziałam lekko zasmucona. Z przyjacielem brata nigdy za sobą nie przepadaliśmy, no ale za jego głupotą można się stęsknić. - Chciałam Ci tylko powiedzieć, że w poniedziałek wyjeżdżam.
- Ciekawe niby gdzie. Nowy kochaś gdzieś Cię zabiera? - Zakpił.
- Kurwa, Włodarczyk, weź się odpieprz! - Wyrzuciłam ręce do góry w geście bezsilności. - Jadę do pracy, palancie.
- O! Pozdrów w takim razie Andrzeja, na pewno się ucieszy na Twój widok. - Puścił mi oczko.
- Rozmawiałeś z nim na mój temat? - Zapytałam niepewnie.
- Jakby Cię to w ogóle obchodziło. - Parsknął i przepchał się w kierunku drzwi. - Zastanów się może, czy nie lepiej wszystkiego odkręcić i spróbować naprawić. Drugiej szansy już nie będzie.
- Pozdrów Kamilka. - Mruknęłam słodko całkowicie ignorując jego wypowiedź.
Przyjmujący popatrzył na mnie kręcąc lekko głową i opuścił dom trzaskając głośno drzwiami. Cóż, przynajmniej wiedziałam, że nie tylko mi cała ta sytuacja ciąży.
Resztę dnia spędziłam śpiąc. Zawsze tak robiłam, kiedy nie miałam ochoty czymś się przejmować. Nie wiem, czy to taki dobry sposób, ale chyba jedyny, który w stu procentach zagłusza ten debilny głosik w głowie, który podpowiada Ci co masz robić.
Późnym popołudniem postanowiłam wybrać się na małe zakupy. Lodówka zaczynała pustoszeć, a niestety światła jeść się nie nauczyłam. Wzięłam więc szybki prysznic, zrobiłam sobie lekki makijaż, a włosy spięłam w kocyk. Zadowolona wróciłam do sypialni i ubrałam wybrany wcześniej zestaw.
Gotowa do drogi opuściłam mieszkanie, zamykając za sobą drzwi na klucz. Spacerkiem skierowałam się w stronę pobliskiego sklepu. Na miejscu byłam po niecałych 10 minutach.
Powoli pchałam wózek, który toczył się stukając między półkami. Co rusz coś do niego wkładałam, coś jeść trzeba, no nie? Zakupy wiele czasu mi nie zajęły, toteż podeszłam do kasy, aby uregulować należność. Szybciutko zapłaciłam i z dwoma siatkami w rękach ruszyłam do domu.
Mniej więcej w połowie drogi zauważyłam zmierzającą prosto na mnie znajomą postać. Z racji tego, iż nie miałam najmniejszej ochoty, aby teraz z chłopakiem rozmawiać postanowiłam przejść na drugą stronę ulicy. Nie zwracając uwagi, na machającego znajomego, zeskoczyłam szybko z krawężnika i znalazłam się na jezdni.
Wszystko stało się praktycznie w jednym momencie. Głośne trąbienie przeszyło powietrze, a ja zamarłam przerażona. Wpatrywałam się w zbliżający się w moją stronę samochód i wiedziałam, że kierowca nie zdąży już wyhamować.
Ostatnie co usłyszałam, to trzask łamiących się kości i głośny krzyk Sebastiana. Potem nastała już tylko ciemność.
...
Od razu na wstępie przepraszam za jakiekolwiek błędy.
NIE ZABIJAJCIE, chcę jeszcze pożyć.
Zaczynam chyba wierzyć w przesądy, 13 naprawdę jest pechowa, nie tylko dla biednej Asi...
Tak jak już mówiłam, usunął mi się wczoraj cały rozdział, z którego byłam tak cholernie dumna!
Z racji tego, że dziś był mecz i w ogóle, pozostawiam Wam jest krótszą, odtworzoną wersję.
No i tak jak informowałam, kolejnego możecie się spodziewać chyba dopiero pod koniec lipca, ponieważ wyjeżdżam na wakacje, a chciałabym mieć chociaż tydzień spokoju od blogowego świata (matko, jaki idiota w to uwierzy. i tak będę czytała i zapewne pisała, bo będzie mi się nudziło tak, że ja pierniczki). W każdym razie dostępu do moich ubranek i gifów nie będę miała, więc na tym blogu na pewno nic się nie pojawi. Może na jakimś innym coś się pojawi, np na Włodarczykowo-Andersonowej produkcji? (link u góry) Zaglądajcie tam więc.
Jutro spodziewajcie się czegoś na Buszku i Picie
W sobotę standardowo nowy na Bartmanie
A w niedzielę oczywiście uraczę Was moją miłością, czyli braćmi Penchev
Buziaczki kochani, Wasza szczęśliwa po wygranej Polaków
~DarkFace
CZYTAM + KOMENTUJĘ = MOTYWUJĘ